07.05

Jest takie powiedzenie, i jest ono akurat prawdziwe, że człowieka można poznać po jego znajomych. Możemy uznać je za takie, ponieważ popiera je Pismo słowami mędrca, który stwierdził: Kto z mądrym przestaje – nabywa mądrości, towarzysz głupców poniesie szkodę. Jest rzeczą naturalną, że wszyscy szukają sobie towarzystwa ludzi o podobnym charakterze, o podobnych celach, ambicjach, zainteresowaniach, guście i ogólnie – o podobnym spojrzeniu na życie; gdy tego brakuje, nigdy przygodna znajomość nie przerodzi się w bliską przyjaźń.
Zatem, jeśli chcemy się dowiedzieć, jaki jest dany człowiek, wystarczy, gdy przyjrzymy się jego znajomym. Człowiek pozostaje pod wpływem swego otoczenia, jak również i ono znajduje się pod jego wpływem. To jeden z podstawowych powodów, dlaczego my, jako bracia i siostry Chrystusa, podlegamy bardzo surowym nakazom w tej sprawie. Musimy być niezwykle ostrożni w wyborze swoich przyjaciół. Jakub pisze w bardzo jasny sposób odnośnie do tej kwestii w swym liście: … czy nie wiecie, że przyjaźń ze światem, to wrogość wobec Boga? Jeśli więc kto chce być przyjacielem świata, staje się nieprzyjacielem Boga.
To nie oznacza nic innego, jak to, że nie możemy przyjaźnić się z osobami ze świata. Zaiste, jeśli Prawda zapadła głęboko w nasze serca, jak być powinno, to nie powinniśmy nawet tego pragnąć z powodu, który już został przedstawiony powyżej: nasze opinie, zasady, dążenia i ambicje są zupełnie odmienne; nie istnieje wspólny grunt, na którym można by zbudować tę przyjaźń. Jeśli tak uczynimy, to będzie nam zagrażać niebezpieczeństwo osłabienia naszego umiłowania Prawdy, a nawet odciągnięcia nas od niej. Pamiętajmy, iż pozostajemy pod wpływem naszych przyjaciół i istnieje o wiele większe prawdopodobieństwo wywierania na nas wpływu przez przyjaciół ze świata, niż naszego wpływu na nich, gdyż oni idą za głosem natury, pragnieniami ciała, podczas gdy rozwinięcie w sobie głosu Ducha, nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach, przychodzi zawsze z wielkim trudem, jest nieustanną walką z naszymi naturalnymi skłonnościami.
Oczywiście, nie znaczy to, że mamy odciąć się całkowicie od naszych współczesnych, od życia wokół nas. Prawda wcale tego nie wymaga od nas, nie istniałaby zbyt duża możliwość kształtowania naszych charakterów, gdybyśmy tak uczynili. Musimy wszak zarabiać na życie, musimy mieszkać w jakichś miejscowościach, na ulicach obok innych ludzi, prowadzić z nimi interesy, handlować, i jeśli ktokolwiek z tych ludzi znajdzie się w kłopocie, nie możemy się powstrzymywać z wyciągnięciem pomocnej dłoni; ale na tym poprzestać.
W wielu wypadkach, kiedy ludzie poznają nasze wierzenia i zasady oraz styl naszego życia (o ile żyjemy zgodnie z nimi, oczywiście), nie pragną oni naszej przyjaźni; ale czasem ludzie ci dążą do zawarcia z nami znajomości, ofiarowują nam swoją przyjaźń. Może to być dla nas kłopotliwe i stawia nas to w trudnej sytuacji, jeśli pragniemy pozostać wierni Bogu w tej kwestii. Ale istnieje proste rozwiązanie tego problemu – mówienie im o Prawdzie, ciągle powtarzane, bez długich odstępów czasowych – i przekonamy się, że zaproponowana nam przyjaźń szybko wygaśnie. Jak często bracia i siostry przekonują się, że służąc Prawdzie,
tracą swoich wszystkich poprzednich przyjaciół. Jeśli jednak ci przyjaciele słuchają nas, zostają przekonani i są posłuszni Prawdzie, to znaleźliśmy nowego, prawdziwego przyjaciela. Problem wówczas jest rozwiązany, bez względu na to, jak sprawy potoczą się dalej.
Większość ludzi potrzebuje przyjaciół, ale muszą to być odpowiedniego typu przyjaciele. Będą oni na nas wpływać, będą o nas świadczyć. Bądźmy więc bardzo ostrożni w naszych wyborach przyjaciół. Doskonały przykład w tym względzie mamy w osobie wielkiego apostoła pogan, o którego życiu i działalności czytamy obecnie w naszym codziennym studiowaniu Słowa. Miał on przyjaciół, wielu przyjaciół, posiadaczy jakże znakomitych charakterów! Byli wśród nich Barnaba, Sylas, Tymoteusz i Tytus, Łukasz, Sopater z Berei, Arystarch i Sekundus, Gajusz z Derbe, Tychik i Trofim, by wymienić tylko niektórych, a były wśród nich także i kobiety – Feba, Lidia i Maria. Wiemy wszyscy o tych ludziach z relacji zawartych w Nowym Testamencie; o tych wspaniałych, bojących się Boga mężczyznach i kobietach, gorliwie wierzących w Jezusa Chrystusa, wytrwałych w służbie dla niego, zachowujących wysokie standardy i czystość w swym życiu. Był to rodzaj ludzi, jakich szukał Paweł, by byli jego przyjaciółmi; i taki właśnie typ ludzi lgnął do niego.
Ale niestety, Paweł miał nie tylko oddanych przyjaciół, ale także wrogów. Nie miało to ujemnego wpływu na apostoła Pawła. Niektórzy sądzą, że to straszna rzecz mieć wrogów. Słyszeliśmy o ludziach, którzy chlubili się, że nie mają żadnych wrogów. Cóż, to miłe i brzmi dobrze, ale wiemy, iż jest to sytuacja, w której nie może znaleźć się sługa Boży, jeśli jest mu prawdziwie oddany i naprawdę jest żołnierzem Jezusa Chrystusa. Jego oddanie obowiązkowi zawsze przysporzy mu wrogów.
Paweł miał wrogów i kiedy się im przyjrzymy, przekonamy się, dlaczego tak było. Byli nimi Hymenajos i Filetos, Demas, Demetriusz, brązownik/kotlarz Aleksander – i wiemy z Pisma, jakiego typu ludźmi oni byli. Do tych nieprzyjaciół Pawła można dodać fałszywych nauczycieli, judaizujących, ludzi światowych, burzycieli, tych, którzy chcieli zagrozić czystości wiary, by podążać własnymi drogami, za swymi cielesnymi skłonnościami i pociągnąć za sobą uczniów, lecz Paweł stał im na przeszkodzie, przeciwstawiał się ich fałszywej nauce, ich złemu postępowaniu i perfidnym wpływom, więc będąc tylko ludźmi idącymi za podszeptami ciała, nienawidzili go za to. Tego samego doświadczali wszyscy wierni słudzy Boga na przestrzeni wieków, również w czasach współczesnych.
Może to się stać i naszym doświadczeniem, jeśli będziemy zdeterminowani zachować za wszelką cenę czystość nauki biblijnej i wysokie standardy naszego życia. Niektórzy będą doceniać nasze wysiłki, ale inni będą nami za to pogardzać i nienawidzić. Jeśli tak się stanie, nie bądźmy tym za bardzo przygnębieni; pamiętajmy, że Jezus powiedział: Biada wam, gdy wszyscy ludzie chwalić was będą. Tak samo bowiem przodkowie ich czynili fałszywym prorokom.
To ostrzeżenie, nawiasem mówiąc, ale tak naprawdę nie chcemy dzisiejszego ranka mówić o wrogach, pragniemy mówić o przyjaciołach, zwłaszcza o przyjaciołach Pawła właśnie. W 18. rozdziale Dziejów Apostolskich, który czytaliśmy przed chwilą, mamy powiedziane o Pawle zawierającym nowe przyjaźnie, o jego przyjaciołach, którzy stali się jego bardzo bliskimi towarzyszami i którzy byli z nim bardzo blisko związani w wielkim dziele, w które był zaangażowany apostoł. Mamy tu na myśli, oczywiście, Akwilę oraz Pryscyllę. We wspomnianym rozdziale przedstawiono relację z przybycia Pawła do Koryntu i mówi się nam, że znalazł on tam pewnego Żyda noszącego imię Akwila oraz jego żonę, Pryscyllę. Dopiero co przybyli oni do Koryntu. Wcześniej mieszkali w Rzymie, lecz byli zmuszeni do opuszczenia miasta, gdyż imperator Klaudiusz wyrzucił wszystkich Żydów ze stolicy. Zapis w Dziejach nie ujawnia bezpośredniego powodu takiego nakazu cezara i tylko ogólnikowo mówi o tym historia. Ale oczywiście wszystkim nam jest wiadomo, co leżało u podstaw tej decyzji. Była to tylko jedna z wielu okazji, kiedy naturalny Izrael przechodził takie doświadczenia, tak jak i wcześniej oraz później. Jakże dokładnie spełniały się zapowiedzi Mojżesza: Ale i u tych narodów nie będziesz miał wytchnienia i nie będzie odpoczynku dla stopy twojej nogi, lecz Pan da ci tam serce zatrwożone, oczy przygasłe i duszę zbolałą…
Nie jest nam wiadomo, czy Akwila i Pryscylla pamiętali te słowa, kiedy ze zbolałym sercem pakowali swe mienie i opuszczali Rzym, udając się do Koryntu, i jak wielu spośród narodu wybranego, zabrali ze sobą swe umiejętności i talenty i wykorzystali swą przedsiębiorczość, tak więc, będąc wytwórcami namiotów z zawodu, założyli ten biznes w Koryncie. Czy byli, czy też nie ludźmi wierzącymi, kiedy przybyli do Koryntu, Biblia nie mówi wyraźnie, ale jeśli zbadamy tę kwestię nieco dokładniej, to wydaje się być bardzo wątpliwe, by nimi wówczas byli.
Z relacji w Dziejach dowiadujemy się, iż Paweł przyłączył się do nich nie dlatego, że wierzyli w to samo, ale że uprawiali to samo rzemiosło, i czytamy dalej, że zamieszkał z nimi i pracował. Mogłoby się wydawać zatem, że Paweł nie szukał ich, by się z nimi zaprzyjaźnić, lecz by dostać pracę i zarobić na życie. Kiedy Paweł przybył do Koryntu, nie miał pieniędzy i musiał znaleźć zatrudnienie. Na pierwszy rzut oka może wydawać się to dziwne, zupełnie nie na miejscu, żeby człowiek taki jak Paweł przerywał swe wielkie dzieło głoszenia i poświęcał część swego drogocennego czasu na zarabianie na życie. Ale tak właśnie uczynił i uczynił to celowo. Bez wątpienia wszystkim jego potrzebom materialnym mogli zaradzić bracia i siostry i wielu uczyniłoby to z wielką chęcią; i nie ma w tym niczego niezgodne z Pismem, jak wyjaśnia Paweł w 1 Kor. 9.
Pamiętamy jednak, co Paweł rzekł do starszych eklezji w Efezie: Nie pożądałem srebra ani złota, ani szaty niczyjej. sami wiecie, że te ręce zarabiały na potrzeby moje i moich towarzyszy. We wszystkim pokazałem wam, że tak pracując, trzeba wspierać słabych i pamiętać o słowach Pana Jezusa, który powiedział: Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu. (Dz 20.33-35) Apostoł wiedział, że może służyć Chrystusowi o wiele bardziej efektywnie, będąc człowiekiem niezależnym. Nie zależał od żadnego człowieka, mógł więc swobodnie głosić ewangelię i zachować Prawdę bez żadnych ukrytych motywów czy względów na przyziemne okoliczności. Zarabianie na swe własne utrzymanie nie było przeszkodą w dziele głoszenia. Przydało mu ono ciężaru i dodatkowego wysiłku w codziennym życiu, ale nie odciągnęło go od jego misji, o czym pisał do Tesaloniczan: Wszak pamiętacie, bracia, trud nasz i mozół; pracując nocą i dniem, aby dla nikogo z was nie być ciężarem, głosiliśmy wam ewangelię Bożą.
Nie uważał też Paweł czasu poświęconego na wykonywanie owych namiotów dla Akwilii i Pryscylli za czas stracony. Patrzył na to jako na służbę Bogu. Całe swoje życie poświęcił Bogu, którego prawa i nakazy kierowały każdym aspektem jego życia, jego działań i zachowań. Jego stosunek do codziennych wyzwań dobrze oddają pouczenia przekazane Efezjanom: Słudzy, bądźcie posłuszni panom na ziemi, z bojaźnią i ze drżeniem, w prostocie serca swego, jak Chrystusowi, nie pełniąc służby dla oka, jakobyście chcieli ludziom się przypodobać, lecz jako słudzy Chrystusowi, którzy pełnią wolę Bożą z całej duszy, służąc dobrą wolą jako Panu, a nie ludziom.
Różni się to zasadniczo od wkładania całego wysiłku w życie codzienne, by pomnażać bogactwa, dobra i wygody; bo to oznacza dążenie do bogacenia się, przed czym ostrzega nas Pismo. Paweł nie pracował, by stać się bogatym, czynił to dla zapewnienia sobie rzeczy niezbędnych do życia, i postępując w ten sposób, mógł służyć Bogu, wcielać w życie zasady Prawdy, budować swój charakter i być przykładem dla swego otoczenia. Niech takie będzie nastawienie nas samych w stosunku do codziennych wyzwań.
Mogłoby się wydawać, że na krótki czas Paweł zaczął wieść ustatkowane życie. Powiedziawszy w w. 3, że zamieszkał i pracował wraz z Akwilą i Pryscyllą, w następnym wersecie Pisma czytamy następujące stwierdzenie: A w każdy sabat rozprawiał w synagodze. Zatem łatwo możemy sobie wyobrazić tę sytuację: przez sześć dni tygodnia Paweł był skrzętnie i sumiennie zajęty w sklepie Akwili i Pryscylli, wytwarzającym i sprzedającym namioty, natomiast w sabat, kiedy ustawała wszelka praca w świecie żydowskim, udawał się do synagogi i otwarcie głosił swą wiarę.
Nie mamy podstaw jednak, by przypuszczać, że Paweł milczał na temat Prawdy przez pozostałe dni tygodnia. Był mistrzem w wykorzystywaniu każdej sposobności dla dobra ewangelii. Dzięki takiemu bliskiemu związkowi z nimi, sądzimy, iż nawrócił Akwilę i Pryscyllę na Prawdę. Nie mamy powiedziane, jak, ale łatwo możemy sobie wyobrazić kilka sposobów. Chociaż zawsze był bardzo sumienny w wykonywaniu swego rzemiosła, Paweł nie mógłby milczeć o wielkiej nadziei, która go wypełniała. Równie dobrze sumienność Pawła, jego wyjątkowa prawość, przyciągnęły uwagę Akwili i Pryscylli, mogły zachęcić ich do pytania go, gdzie się urodził, o jego pochodzenie, rodzinę i o to, co robi w Koryncie, i nie trzeba zbytnio wysilać swej wyobraźni, by domyślić się, jak zareagował Paweł na taką znakomitą okazję głoszenia im Chrystusa.
Również, będąc Żydami, bez wątpienia Akwila i Pryscylla chodzili w sabat do synagogi i słuchali przemyśleń Pawła na temat Pisma, które na pewno było im znane. Łatwo więc możemy sobie wyobrazić, co się wydarzyło, widzimy to często w dzisiejszych czasach. Słowo prawdy upadło na odpowiedni grunt – w sklepie czy też w warsztacie, a stało się to przypuszczalnie dzięki dobremu wrażeniu, jakie wywarło właściwe zachowanie i postawa Pawła; wzbudzone zostało zainteresowanie, zainteresowani przyszli na wykład, i w rezultacie jeszcze jedne stopy wkroczyły na drogę wiodącą do życia wiecznego.
W efekcie tego związku Paweł pozyskał dwóch więcej towarzyszy, a przy tym jakże bliskimi i prawdziwymi przyjaciółmi się oni okazali! Nie mówi się o nich wiele; istnieje tylko sześć odniesień do nich (trzy z nich znajdują się w omawianym rozdziale Dziejów Apostolskich) w całym Nowym Testamencie, ale z tego, co zostało powiedziane, jasno wynika, iż byli oni niezwykle wartościowymi ludźmi, prawymi i szczerymi, dobrze obeznanymi z Pismem, z zapałem służącymi Panu, zawsze pozostającymi w centrum działalności eklezji, chętnie udzielającymi ze swego majątku pomocy finansowej na potrzeby głoszenia ewangelii. W dwóch wypadkach znajdujemy odniesienie do eklezji zbierającej się w ich domu. Wydaje się, że byli oni zamożnymi ludźmi, ponieważ będąc żydowskimi biznesmenami, prawdopodobnie odnieśli sukces finansowy, lecz używali swego majątku w mądry sposób. Okazali się być bardzo oddanymi i lojalnymi przyjaciółmi apostoła Pawła i jak wszyscy prawdziwi przyjaciele, dzielili z nim niebezpieczeństwa i trudy.
W swym liście do Rzymian Paweł przesyła pozdrowienia (między innymi) Akwili i Pryscylli i nazywa ich współpracownikami w Chrystusie Jezusie. Pisze: Pozdrówcie współpracowników moich w Chrystusie Jezusie, Pryskę i Akwilę, którzy za moje życie nadstawili swe głowy i którym winienem wdzięczność nie tylko ja sam, ale i wszystkie Kościoły [nawróconych] pogan. Pozdrówcie także Kościół, który się zbiera w ich domu. Zatem ich wpływ i dobre uczynki stały się znane wszędzie. Dowód prawdziwości słów Pawła znajdujemy w czytanym dziś ustępie Biblii. Byli niedługo w Prawdzie przed tym wydarzeniem, kiedy Paweł został zaciągnięty przed oblicze Galliona. Bez wątpienia wszyscy bracia znajdowali się w niebezpieczeństwie w związku z tym incydentem.
Paweł pozostał w Koryncie przez osiemnaście miesięcy, a następnie udał się do Efezu, zaś Akwila i Pryscylla poszli razem z nim. To sugeruje, że łączyła ich bardzo bliska przyjaźń i że małżonkowie włączyli się aktywnie w dzieło głoszenia. Nie było zapewne dla nich błahą sprawą zamknięcie biznesu w Koryncie i zdecydowanie się na nieznaną przyszłość u boku Pawła. Po pobycie w Efezie Paweł udał się w podróż, ale pozostawił w tym mieście Akwilę i Pryscyllę, i jest oczywiste, że zajęli się oni budowaniem z zapałem tamtejszej eklezji. Ich rozumienie Prawdy widoczne jest choćby w tym, że byli w stanie sprowadzić bardzo dobrze wykształconego, zdolnego i elokwentnego młodego człowieka z Aleksandrii, Apollosa, który znał jedynie chrzest Janowy, i wytłumaczyć mu drogę Boga bardziej dokładnie. Nieco później Paweł powrócił do Efezu, kiedy miało miejsce owo poruszenie w mieście, wywołane przez złotnika Demetriusza. Bez wątpienia Akwila i Pryscylla byli świadkami tej niebezpiecznej sytuacji. Tak, dla Pawła nadstawiali swoje własne głowy.
Cóż, jak powiedzieliśmy, nie mamy wiele wiadomości na temat tego kochającego, oddanego, wiernego małżeństwa w Prawdzie, lecz wiemy doskonale, że pozostali oni bliskimi przyjaciółmi Pawła do końca jego dni, i że apostoł darzył ich wielkim szacunkiem. Wspomina ich powtórnie w swym 2. liście do Tymoteusza, który był prawdopodobnie ostatnim napisanym przez niego listem. Napisał go, będąc w więzieniu w Rzymie, oczekując przyjęcia przez cezara Nerona po raz drugi. W tych niezwykle dramatycznych okolicznościach pamiętał o tym wiernym małżeństwie, swych drogich przyjaciołach, dlatego pisał: Pozdrów Pryskę i Akwilę oraz dom Onezyfora! Ale, chociaż gościli oni tak często w jego myślach, już nigdy ich nie ujrzał. Po sądzie i wyroku Nerona Paweł zmarł śmiercią męczennika; lecz ujrzy ich na powrót i oni ujrzą jego.
W okolicznościach, które opisaliśmy, Paweł uczynił swymi przyjaciółmi tych wartościowych ludzi, którzy również obdarzyli go swą przyjaźnią, ale stali się oni przyjaciółmi nie tylko na całe życie, lecz również na wieczność. Wszyscy oni zmartwychwstaną, by otrzymać koronę sprawiedliwości, do której otrzymania tak pilnie i szczerze dążyli, i wówczas w chwale, nieśmiertelności, radości i pokoju będą mogli cieszyć się swym towarzystwem, wraz ze wszystkimi innymi swymi towarzyszami, na wieczność; i nie tylko swym własnym towarzystwem, ale również towarzystwem wiernych wszystkich epok, włącznie z tymi, którzy, jak my, narodzili się dopiero po nich, których nigdy nie znali ani nie spotkali, lecz którzy radowali się w nadziei, której trzymali się z takim oddaniem, i dla których pozostawili przykład wielkiej wiary.
Odnosi się to do wszystkich przyjaźni w Prawdzie; o ile opierają się one na szczerym pragnieniu służenia Bogu i uszanowaniu Jego Imienia w naszym sposobie życia, zawieramy przyjaźnie nie tylko w tym życiu, ale i na zawsze. Zatem szukajmy i dbajmy o taką przyjaźń, a co więcej, formujmy nasze życie i nasze charaktery, abyśmy mogli stać się takimi wartościowymi przyjaciółmi dla innych.
Pamiętajmy też, że jeśli to czynimy, to jesteśmy nie tylko przyjaciółmi dla siebie nawzajem, ale też przyjaciółmi Jezusa, gdyż powiedział on: To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Ale pamiętajmy, że Jezus powiedział również: Jesteście przyjaciółmi moimi, jeśli czynić będziecie, co wam przykazuję.