25.02.

W naszym codziennym czytaniu zbliżamy się do końca Księgi Wyjścia i dzisiejszego ranka przeczytaliśmy wspólnie rozdział, mówiący nam o tych wielu przedmiotach, które zostały zgromadzone dla Namiotu Spotkania/tabernakulum/przybytku, wykonanych pod kierownictwem Besaleela i Oholiaba. W rozdziale tym podkreśla się również, że wszystkie materiały pochodziły od ludu, w większości jako dobrowolne ofiary, lecz niektóre także jako wymagana danina od dorosłej, męskiej populacji zgromadzenia. Bóg z taką dokładnością przewidział potrzebną sumę na zbudowanie przybytku, że kiedy policzono mężczyzn, pół szekla od każdego z nich wystarczyło dokładnie na pewne konkretne elementy przybytku, a zwłaszcza na podstawy.
Tak więc każda izraelska rodzina miała swój udział w budowaniu i ostatecznym powstaniu przybytku. Wszystko, co było konieczne, zostało zapewnione przez naród w celu zbudowania miejsca zamieszkania Boga. Tak samo będzie oczywiście z duchowym domem, który obecnie jest przygotowywany na ziemi pośród tych, których wezwał Bóg, by byli ludem dla Jego Imienia. Ostatecznie utworzą oni część tej duchowej świątyni, w której Bóg z ochotą zamieszka. Miejsce w tym przybytku nie będzie ograniczone do męskiej części populacji, tak jak to miało miejsce w czasach wędrówki przez pustynię, lecz znajdą się tam wszyscy, mężczyźni i kobiety, wolni i niewolnicy, bez względu na rasę, którzy okażą się tego warci, by dzielić cuda wspaniałej przyszłości.
Myśl ta daje nam ogromny spokój, ale jednocześnie działa ona otrzeźwiająco. Będzie tam miejsce dla wszystkich, którzy będą odpowiednio przygotowani, by zostać uznanymi przez Jezusa, gdy przyjdzie, miejsce dla tych wszystkich, którzy zechcą być ukształtowani według właściwego wzoru. Dzień przyjścia Jezusa pokaże, kim jesteśmy, jakie przygotowania poczyniliśmy i czy rzeczywiście pasujemy, by stać się częścią tej żywej świątyni, która będzie miejscem przebywania Boga przez Ducha.
[Zwróćmy uwagę na bardzo niedokładne tłumaczenie w naszych Bibliach:
Wj 15.2 – The LORD [is] my strength and song, and he is become my salvation: he [is] my God, and I will prepare him an habitation; my father’s God, and I will exalt him.
BT: Pan jest moją mocą i źródłem męstwa! Jemu zawdzięczam moje ocalenie. On Bogiem
moim, uwielbiać Go będę, On Bogiem ojca mego, będę Go wywyższał.
BW: Pan jest mocą i pieśnią moją, i stał się zbawieniem moim. On Bogiem moim, przeto go
uwielbiam; On Bogiem ojca mojego, przeto go wysławiam.
habitation = domostwo, zamieszkiwanie; czyli – „przygotuję Mu domostwo”]
Na to właśnie między innymi zwraca uwagę Koryntian Paweł w ostatnio czytanym przez nas liście. Czy i my będziemy zaliczeni do tej grupy wybranych?
Jeden z powodów, dla których przychodzimy tutaj każdej niedzieli, to rozwijanie naszego charakteru w zgodzie z Bożymi zasadami, byśmy owego wspaniałego dnia zostali zaakceptowani przez naszego Pana.
Kiedy spojrzymy na Księgę Wyjścia jako na całość, na wydarzenia, które są w niej opisane, dostrzegamy, jak różny jest obraz ukazany nam w początkowych jej rozdziałach od tych, które czytamy obecnie i którymi księga ta się kończy. Czytaliśmy w pierwszych rozdziałach o początku, o narodzie niewolników zamieszkującym Egipt, który zerwał okrutne więzy niewolnictwa, wychodząc z Egiptu. Znosili oni ciężkie czasy, bezlitosny ucisk po krótkim okresie powodzenia jako rodziny wywodzącej się od Józefa, co okazało się wówczas zbawienne dla Izraela w czasie klęski głodu.
Lud Izraela został zatrzymany przez Egipcjan jako liczna i cenna siła robocza, lecz w rezultacie cudownych okoliczności, o których czytaliśmy, zostali oni uwolnieni. Wyruszyli na pustynię i teraz widzimy ich, jak budują miejsce czczenia wielkiego Boga Abrahama, Izaaka i Jakuba. A przecież zaledwie kilka tygodni wcześniej przed wydarzeniami, o których czytamy teraz, byłoby to całkowicie niemożliwe. Proces zmian był trudny. Musiała zostać zaprowadzona dyscyplina. Nastąpiła cudowna interwencja nie tylko, by ich uratować, ale również, by ich ukształtować. Kiedy czytamy o tym ludzie w kilku ostatnich rozdziałach księgi, trudno wyobrazić sobie, że jest to ten sam naród, który narzekał na brak wody, na niedostatek chleba, lud, który w swoich sercach zwrócił się ku Egiptowi i który, podczas nieobecności Mojżesza, przekonał Aarona, by ten wykonał dla nich posag złotego cielca. To w tym samym czasie, gdy Mojżesz wszedł na górę, otrzymując szczegóły dotyczące wykonania tego właśnie przybytku, poniżej lud tańczył i śpiewał na modłę prawdziwych pogan tak głośno, że Mojżesz i Jozue, schodząc z góry, słyszeli echo tego rozgardiaszu wśród gór. W centrum owej hulanki znajdował się złoty cielec. By go odlać, użyli złota, które mogło zostać spożytkowane do wykonania przybytku. Mojżesz starł tego cielca na proch, wymieszał z wodą i kazał to pić ludowi. Wielu z nich zostało też zabitych w owym czasie przez synów Lewiego z powodu ich nikczemności.
Któż mógłby przypuszczać w te straszne dni Bożego gniewu na nich, że kiedykolwiek nastąpi tak diametralna zmiana w ich sercach, iż w rezultacie będą gotowi ochoczo współpracować przy budowie przybytku na pustyni? Jak możemy to wytłumaczyć? Dwie rzeczy pomogą nam to zrozumieć. Pierwsza to Boże miłosierdzie, a druga to wstawiennictwo Mojżesza, wiernego pośrednika. Bóg powiedział o Sobie do Mojżesza: Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech, lecz nie pozostawiający go bez ukarania. Z pewnością wydarzenia, o których teraz czytamy, są dowodem miłosierdzia wielkiego, wiekuistego Boga Izraela! To po tym zapewnieniu Mojżesz błagał o litość dla Izraela, mówiąc: odpuść winy nasze i grzechy nasze i weź nas w dziedziczne posiadanie. Bóg wysłuchał tej modlitwy i uczynił to, o co prosił Mojżesz. Cóż za cudowna wyrozumiałość ze strony Wszechmocnego i jakimż cudownym pośrednikiem był Mojżesz, wstawiający się za swoim ludem!
Szczegóły dotyczące wykonania przybytku zostały dane Mojżeszowi w czasie jego pierwszego pobytu na górze, ale jego konstrukcja została zmieniona z powodu niegodziwości Izraela. Kiedy wszedł na górę po raz drugi, zaufał ludowi, że nie popełni on poprzedniego błędu. Wrócił z góry ze świetlistą twarzą oraz z poleceniami odnośnie budowy przybytku. Lud odpowiedział ochoczo z głębi swych serc. Taka odpowiedź była konieczna, gdyż udowodnili tym samym, przynajmniej w tamtym czasie, że są gotowi być posłusznymi. Okres oczyszczenia przyniósł skutek i lud przygotował materiał na budowę przybytku w znacznie większej ilości, niż to było wymagane.
Któż nadzorował tę pracę? Była to wszak bardzo odpowiedzialna rola. Oznaczała pracę zgodnie z Bożymi instrukcjami, od których nie mogło być najmniejszego odstępstwa. Wybrani zostali dwaj mężczyźni, nie przez Mojżesza, nie przez lud, lecz przez Boga; byli to Besaleel z pokolenia Judy oraz Oholiab z pokolenia Dana, czyli jeden z powszechnie znanego i znaczącego pokolenia, zaś drugi z pokolenia, o którym bardzo niewiele nam wiadomo. Właśnie ci ludzie zostali wybrani i Mojżesz został o tym powiadomiony w czasie pierwszego swego wejścia na górę, zanim zdarzył się incydent ze złotym cielcem. Oprócz pracy, wykonanej na rzecz przybytku, nie pojawia się żadna inna wzmianka o nich w Piśmie, rozważmy jednak, jakie mieli oni charaktery. Oni sami i ich rodziny najwyraźniej nie mieli udziału w oddawaniu czci złotemu cielcowi. Trzymali się z dala od owej hulanki i musieli się czuć rzeczywiście bardzo osamotnieni. Z pewnością musieli się zastanawiać, co się zdarzy następnie, ale ich wiara pozostała niezachwiana, wolna od wpływu powszechnych odczuć ludu. Cicho pozostali przy swej wierze i w odpowiednim czasie ta wiara została nagrodzona powierzeniem im wielkiego zaszczytu.
Oto pracujący bez rozgłosu rzemieślnicy, nie przywódcy ludu, lecz mężczyźni, którzy posiadali zdolności, zdolności, których byli gotowi użyć z nabożnym skupieniem w służbie Bogu. Bóg ich wybrał. Nagle powierzono im tę wielką odpowiedzialność nadzorowania budowy miejsca przebywania Boga na ziemi. Zastanówmy się nad olbrzymim wpływem tych dwóch mężczyzn w Izraelu. Musieli oni być znani powszechnie jako niezłomni, bojący się Boga ludzie. Powierzono im tajemnicę, co zrobić z materiałami, które miały posłużyć do zbudowania przybytku. Otrzymali oni dodatkowe zdolności do wykonania tej pracy, i nie tylko do jej wykonania, ale także do kierowania tymi, którzy pomagali przy pracach. Tak jak wyjaśnili pracownikom, jak miały być wykonane poszczególne elementy, tak też z pewnością objaśnili sposób, w jaki każdy z tych elementów miał pasować do wzorca przybytku. Objaśnili jego długość i inne wielkości, jakie szwy miały być użyte i jakie miały być dokładnie użyte kolory. Mieli informacje dotyczące miejsca, jakie każda poszczególna najmniejsza część miała zająć w skończonej budowli, jakie mają znaczenie i jaką będą one odgrywać rolę po wzniesieniu tabernakulum. Ich ochota do pracy przy wznoszeniu przybytku była zaraźliwa. Spełniali ją z gorliwą miłością, z pobożną troską, żeby wszystko było wykonane dokładnie i w zgodzie z wzorcem, który otrzymał Mojżesz na górze. Dano im mądrość, zrozumienie i wiedzę, by mogli wykonać tę pracę.
Wydaje się, że Besaleel przewodził pracom. Był on rzemieślnikiem i prawdopodobnie wykonał sprzęty do przybytku. Spójrzmy pokrótce na czytany przez nas rozdział, Wj 38.22: Besalel zaś, syn Uriego, syna Chura, z plemienia Judy, wykonał wszystko, co Pan nakazał Mojżeszowi. A z nim Oholiab, syn Achisamacha, z plemienia Dan, pomysłowy rzeźbiarz i hafciarz, i farbiarz fioletowej i czerwonej purpury, karmazynu i kręconego bisioru.
Na tych dwóch mężczyznach i ich pomocnikach spoczywała odpowiedzialność za ukończenie pracy, cicho i z miłością doprowadzonej do końca. Bez niej cały system Prawa Mojżeszowego, ze wszystkimi jego pięknymi obrazami i cieniami, byłby zupełnie nieskuteczny. Mojżesz i Aaron nie dokonaliby swego dzieła. Bóg widział tych mężczyzn, znał zamysły ich serc, wybrał ich i dał im zdolności, których potrzebowali. Praca była wykonywana przez ludzi o określonej reputacji, jak i zdolnościach, i tym powinna się charakteryzować również nasza praca dla Boga w dzisiejszych czasach.
Gdy Księga Wyjścia się kończy, przybytek zostaje wzniesiony, kapłani wyświęceni, a chwała Pana napełniła tabernakulum, na dowód Bożej aprobaty; Bóg znów był z nimi. Wtedy obłok zakrył Namiot Zgromadzenia, a chwała Pana napełniła przybytek. Jakże doniosły koniec księgi, która rozpoczynała się od opisu ludu znajdującego się w jakże trudnej sytuacji! Ale jakież zmagania musiał stoczyć człowiek ze swymi naturalnymi popędami! Jakie oczyszczenie musiało się dokonać wśród ludu Boga, by można było osiągnąć taki rezultat! Jak bardzo człowiek musiał spokornieć, a Bóg zostać wyniesiony! Ale cel został osiągnięty, osiągnięty w zgodzie z życzeniami Boga, często wbrew oporowi człowieka.
Teraz przejdziemy na chwilę do naszego czytania z Nowego Testamentu; widzimy, że znajdują się tutaj osobiste i bezpośrednie nauki Pawła dla duchowego Izraela, które na wiele sposobów nawiązują do nauk, które mogliśmy wyciągać codziennie z naszego czytania z Księgi Wyjścia w ostatnich kilku dniach. Przypuszczamy, że pod względem duchowym możemy powiedzieć, iż obecnie znajdujemy się gdzieś pomiędzy wydobyciem się z więzów w Egipcie a ukończeniem przybytku, w którym zamieszkałby Bóg. Dzisiejszego ranka przeczytaliśmy dobrze znane słowa rozdziału 1. Listu do Koryntian. Są one stosowane dzisiaj coraz częściej do zwalczania wciąż rosnącej tendencji niektórych ludzi do trwania w uporze i wykazywania się brakiem wrażliwości chrześcijańskiej w stosowaniu zasad odnośnie do wolności, którą mamy w Chrystusie.
Niestety, często prezentowane są przez szczerych braci i siostry argumenty, że wydaje im się, iż tracą swą siłę przekonywania. Przeraża fakt, że niektórym coraz trudniej jest rezygnować ze stale rosnącej asertywności – prezentowanej przez ludzi w świecie, zapowiedzianej przez Pawła – kiedy się ochrzcili w Chrystusie. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że jest to trudniejsze dzisiaj, ponieważ w edukacji czy w biznesie asertywność i indywidualizm są w pełni popierane. Potulność/cichość i pokora są w pogardzie. Ale jest to ludzka słabość, z którą my wszyscy musimy się w sobie zmagać i starać się ją przezwyciężać. W końcu, jest to forma dumy. Jedną z cech charakteru Jezusa, którego wspominamy dzisiejszego ranka, była jego potulność/cichość i delikatność, chociaż przewyższał on wszystkich ludzi.
W czytanych rozdziałach apostoł Paweł, odpowiadając Koryntianom, mówi o właściwym podejściu do tych spraw, kiedy wydaje się, że mamy wolność, by decydować samemu, co robimy, mówi o pytaniu Koryntian o sumienie każdego z nas wobec Boga. Niektórzy mieli za złe innym braciom jakiekolwiek zapytanie ich o wybór w tej kwestii. Twierdzili, że jest to wyłącznie sprawa pomiędzy nimi a Bogiem. Apostoł pokazuje, że taka postawa jest oparta na błędnych przesłankach, ponieważ nie bierze pod uwagę odpowiedzialności, spoczywającej na każdym bracie i każdej siostrze, nie tylko za siebie samych, ale za stan duchowy innych, a także za postrzeganie Prawdy przez ludzi z zewnątrz.
Apostoł zapewne odpowiada na pytania, skierowane do niego przez Koryntian. Wywód Pawła, szczególnie w kwestii sumienia oraz decyzji, jakie powinni podejmować słudzy Chrystusa, znajdziemy począwszy od rozdziału 8 aż do rozdziału 10 włącznie. Nie jest ona rozważana jedynie w rozdziale 8. Zauważamy, iż stanowisko w rozdziale 8 jest bardzo stanowcze, niemalże srogie. Jeżeli chodzi o pokarmy składane bożkom w ofierze, to oczywiście wszyscy posiadamy wiedzę. Lecz wiedza wbija w pychę, miłość zaś buduje. Gdyby ktoś mniemał, że coś wie, to jeszcze nie wie, jak wiedzieć należy. Zatem nie jest to kwestia tego, czy potrafimy usprawiedliwić nasze decyzje we własnym sumieniu. Prawo miłości, które kieruje wszystkim, co czynimy w Chrystusie, wymaga odmiennego podejścia. Kierując się naszą wiedzą, możemy być zbyt pewni, dumni, pyszni. Zapominamy wówczas o wpływie naszych decyzji na innych, a to właśnie ich życie w Chrystusie, tak jak i nasze własne, się liczy. Miłość jest ważniejsza od logiki, więc (w. 3): Jeżeli zaś ktoś miłuje Boga, ten jest również uznany przez Boga. Czy, jak czytamy w innym tłumaczeniu: do tego przyznaje się Bóg. Zatem Bóg oczekuje od nas, byśmy wzięli pod uwagę również innych, nie tylko siebie samych.
Miłość wymaga tego odmiennego podejścia. Nie możemy powiedzieć: „Nieważne, co myślą inni. To nie jest ich sprawa. Wiem, że robię dobrze. Liczy się tylko moje sumienie.” Nie jest to w duchu, którego nauczał Chrystus. Właściwa jest postawa, o której czytamy w w. 8-9: A przecież pokarm nie przybliży nas do Boga. Ani nie będziemy ubożsi, gdy przestaniemy jeść, ani też jedząc nie wzrośniemy w znaczenie. Baczcie jednak, aby to wasze prawo /do takiego postępowania/ nie stało się dla słabych powodem do zgorszenia. Albo w innym tłumaczeniu: Baczcie jednak, aby ta wolność wasza nie stała się zgorszeniem dla słabych. Kwestia, którą musimy wziąć pod uwagę, znajduje się w w. 11: I tak to właśnie wiedza twoja sprowadziłaby zgubę na słabego brata, za którego umarł Chrystus.
Przybliża nas to prosto to powodu, dla którego zebraliśmy się tutaj dzisiejszego ranka. Chrystus umarł tak samo za nas, jak i za tych, których wiarę moglibyśmy osłabiać przez obstawanie przy czymś, co do czego jesteśmy przekonani, że mamy prawo to czynić, ale co inni uważają za sprzeczne z nauką zawartą w Słowie. Tak więc nasza wolność musi być przez nas powściągana. A tak, grzesząc przeciwko braciom i obrażając ich słabe sumienie, grzeszycie przeciwko Chrystusowi.
Apostoł rozwija następnie temat wolności, a nawet naszych praw. Podaje inny przykład ze swego własnego życia w Prawdzie i pokazuje, jak w pewnych okolicznościach nawet spełniając obowiązki w służbie Prawdy, podjęcie pewnych działań może być czasem usprawiedliwione, a innym razem może być dla słabszych zgorszeniem. Apostoł znajdował się pod baczną obserwacją niektórych ludzi spoza eklezji, chcących go oczernić. Z tego powodu, jak i z innych, zrezygnował z uprawnionych przywilejów, należnych mu jako apostołowi, aby pokazać jeszcze bardziej oddaną służbę Panu i uniknąć przeszkadzania swej misji. Spójrzmy na 9.3-4: Oto moja obrona wobec tych, którzy mnie potępiają. Czyż nie mamy prawa skorzystać z jedzenia i picia? – to znaczy na koszt eklezji. Werset 6: Czy tylko mnie samemu i Barnabie nie wolno nie zarobkować? – to znaczy nie zarabiać na codzienne utrzymanie swymi własnymi rękoma. Werset 15: Lecz ja z żadnego z tych praw nie skorzystałem. Piszę zaś to, nie żeby coś osiągnąć w ten sposób. Wolałbym raczej umrzeć niż…
Nikt mię nie pozbawi mojej chluby. A następnie werset 18: Jakąż przeto mam zapłatę? Otóż tę właśnie, że głosząc Ewangelię bez żadnej zapłaty, nie korzystam z praw, jakie mi daje Ewangelia. Nie nadużyłby przysługujących mu praw, nawet tych, które mu dawało głoszenie ewangelii.
Kiedy kusi nas, by usprawiedliwiać wolność odnośnie do spraw tego świata, pomyślmy o tym przykładzie. Werset 19: Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których pozyskam. Powiedział ponadto: Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa.
Jednak jego argumentacja nie kończy się na tym stwierdzeniu. Zostaje ona rozbudowana w następnym rozdziale, kiedy Paweł nawiązuje do tego, co się wydarzyło na pustyni: Nie chciałbym, bracia, żebyście nie wiedzieli…Innymi słowy, wykorzystuje dla ostrzeżenia Koryntian przykład z przeszłości; pamiętajcie, Izrael wyszedł z Egiptu, podobnie jak wy wyszliście ze zdeprawowanego Koryntu. Zostali ochrzczeni [w Mojżesza]. Wszyscy spożywali ten sam duchowy pokarm i wszyscy pili ten sam duchowy napój, które reprezentowały Chrystusa, lecz pomimo to wielu z nich zginęło. W. 6: Stało się zaś to wszystko, by mogło posłużyć za przykład dla nas, abyśmy nie pożądali złego, tak jak oni pożądali. Potem mamy w następnych wersetach listę rzeczy, które charakteryzują to, co Koryntianie pozostawili za sobą oraz do czego niektórzy z nich znów się skłaniają, w. 7: Nie bądźcie też bałwochwalcami, jak niektórzy z nich; – czy dostrzegamy związek pomiędzy tymi słowami a pytaniem o mięso składane bożkom? – jak napisano: Usiadł lud, aby jeść i pić, i wstali, aby się bawić. Dlaczego Paweł podkreślił to, zamiast posłużyć się przykładem faktycznego sposobu czczenia bożków, co zostało podkreślone w Księdze Wyjścia? Czy możemy z tego wyciągnąć wniosek, że Koryntianie mieli tendencję do usprawiedliwiania się, mając udział w spożywaniu pogańskiego pokarmu, gdyż oglądali się na swe przeszłe życie? Tak więc apostoł umieszcza tę listę i możemy się przekonać, że w każdym przykładzie wskazuje on na coś, co ma ścisły związek z sytuacją w Koryncie w owym czasie.
Wydaje się, że apostoł czuł, iż ta prośba, to dążenie, by mieć czyste sumienie w kwestii spożywania mięsa ofiarowanego bożkom, nie była jedynie szczerym zapytaniem, lecz również przejawem tego, że pragnęli robić to, co robili wcześniej. I czy robili to i cieszyli się tym, nawet sprawiając przykrość innym? Byłby to powrót do starych związków, co było niebezpieczne, więc prawo wyboru wzmacnia jeszcze żarliwość apelu Pawła w dalszej części tego rozdziału. Poucza ich znów, by pamiętali, iż – w.13-14: Dotąd nie przyszło na was pokuszenie, które by przekraczało siły ludzkie; lecz Bóg jest wierny i nie dopuści, abyście byli kuszeni ponad siły wasze, ale z pokuszeniem da i wyjście, abyście je mogli znieść. Przeto, najmilsi moi, uciekajcie od bałwochwalstwa.
Oczywiste jest, że się martwił. Pomyślmy znów, Paweł mówi do Koryntian, że jedyna bezpieczna droga to unikanie tego, co graniczy z bałwochwalstwem, bo co wreszcie łączy świątynię Boga z bożkami? Ta zasada ma zastosowanie i dzisiaj. Baczmy, by wziąć ją sobie do serca i by nasze sumienie było wyczulone, nie tylko na wzajemne stosunki pomiędzy nami a Bogiem, ale byśmy pamiętali, jaki wpływ może mieć nasze zachowanie na innych ludzi.
I tak kieruje apostoł nasze myśli ku Stołowi, dokoła którego zebraliśmy się dzisiejszego ranka. Werset 15: Mówię jak do ludzi rozsądnych. Zresztą osądźcie sami to, co mówię. Zwróćmy uwagę na ten apel. Uważali siebie za mądrych; zastanówmy się nad tym. Cóż robią? Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czy nie jest udziałem we Krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa? Słowo „udział” znaczy bycie razem i działanie razem. Nie możemy brać pod uwagę tylko siebie samych. Musimy pamiętać, że jesteśmy jednym ciałem. Ponieważ jest jeden chleb, my, ilu nas jest, stanowimy jedno ciało, wszyscy bowiem jesteśmy uczestnikami jednego chleba. Jesteśmy jednością w Chrystusie.
Z pewnością jest to lekcja dla nas godna pamiętania. Wspólnota jest święta i czysta. Każdy z nas musi współpracować z innymi celem zachowania wspólnoty w czystości, aby nie było pomiędzy nami podobnych pytań, jak te w liście Pawła, niepokojów ludzi przyjmujących sposób postępowania świata, a nawet przenoszących je do wspólnoty. Niech nikt nie szuka własnego dobra, lecz dobra bliźniego!
Zatem jesteśmy tu dzisiaj gotowi znów na pamiątkę Chrystusa. To stąd czerpiemy siły i pocieszenie, nie tylko spożywając chleb i pijąc wino, ale też z tego powodu, że czynimy to wspólnie; wspólnie dlatego, iż pamiętamy, że jesteśmy członkami ciała Chrystusa, że powinniśmy pielęgnować ciepłe uczucia w stosunku do braci i sióstr. To pogłębi naszą cześć dla Boga i pomoże nam w naszym podążaniu do Bożego Królestwa. Zatem kiedy spożywamy ten chleb i pijemy to wino, zbadajmy samych siebie, abyśmy jedli i pili godnie, nie popadając pod sąd.