10.04.

Jan napisał, a my przeczytaliśmy znów te słowa dzisiejszego ranka: A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. Pierwsze zdania ewangelii Jana nie mają swego odpowiednika w żadnej innej spośród trzech pozostałych ewangelii. Jego słowa mają głębię charakterystyczną tylko dla nich. Posłużenie się słowem głębia na określenie ich nie jest sugestią, że są one trudne do zrozumienia, że konieczne jest posiadanie nadzwyczajnej mądrości czy też wysokiego wykształcenia, by je zrozumieć. Z pewnością nie. Znaczy to tylko tyle, że słowa te w pełni zasługują na poświęcenie im naszej uwagi i nieustannego powracania do nich naszą myślą; i to właśnie chcemy uczynić dzisiejszego ranka.
Kiedy Jan pisze, iż Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas, to mówi nam po prostu, że plan Boga przybrał konkretną formę. Nie był on już teraz jedynie słowem zapisanym na zwoju, obietnicą, proroctwem, mesjanicznym psalmem, typem; już nie był tylko cieniem dobrych rzeczy, które mają się zdarzyć, lecz dobrymi rzeczami jako takimi, gdyż wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna, i „przemówienie” to odbywa się na innej płaszczyźnie, niż to miało miejsce wcześniej. To, co wielu proroków i sprawiedliwych mężów pragnęło ujrzeć, to, z czego się cieszył Abraham, widząc to oczyma wiary, oglądał to i radował się, stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. Zamieszkało. Słowo to znaczy w oryginale „tabernacled” [„zamieszkało w świątyni”], mając cały bagaż wspaniałego znaczenia, jakie dla nas słowo tabernakulum ze sobą niesie. Słowo stało się ciałem i rozbiło swój namiot pośród nas, stając się wcieleniem woli i planu Boga, żywym wyrazem dobroci Ojca.
To tutaj spotykamy się twarzą w twarz z być może najważniejszą i najbardziej uniwersalną nauką spośród wszystkich innych, które otrzymaliśmy, i to tutaj Prawda o Bogu ma swój praktyczny i żywy wymiar, o wiele bardziej, niż szereg zasad, które należy po prostu przyjąć. Pewien pisarz powiedział, że prawda nie jest okazem do oglądania w gablocie, ale narzędziem w naszym ręku. Tak więc to, co widzimy doskonale wyrażone w Jezusie, musi znaleźć odzwierciedlenie do pewnego stopnia również w nas samych.
Jan napisał: oglądaliśmy Jego chwałę, i nie pisze on tutaj o oślepiającym blasku, który ujrzał na górze w czasie transfiguracji Jezusa, ale mówi o łasce i prawdzie, którymi był przepełniony syn Boga. Psalmista zapowiedział: wdzięk [ang. łaska] rozlał się na twoich wargach, i dla tych, którzy go ujrzeli, chodzili z nim i rozmawiali podczas tych niewielu lat, kiedy Jezus przebywał na Ziemi, ta łaska wytryskała jako źródło życia.
Jan był jednym z pierwszych uczniów, pierwszym z wielu, który słyszał, jak Jan Chrzciciel powiedział o Jezusie: Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. Oto Baranek Boży – usłyszeli to uczniowie i poszli za Jezusem. Jan był wśród tych, którzy towarzyszyli mu od samego początku i którzy wytrwali przy nim do końca. Oni usłyszeli i ujrzeli łaskę i prawdę, które wypełniały życie syna Boga, tego, który wyrzekł słowa pocieszenia do pozostających w żalu rodziców/ojca umierającego dziecka: Nie bój się, wierz tylko!; który przebudziwszy się, podniósł się ze swego posłania na tyle łodzi i słowem uciszył zarówno burzę, jak i przerażenie uczniów: Milcz, ucisz się!; który dał nadzieję tej, która nadziei nie
miała: Nikt cię nie potępił? A ona odrzekła: Nikt, Panie! Rzekł do niej Jezus: I Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej chwili już nie grzesz.
Tego wszystkiego uczniowie byli świadkami, gdy towarzyszyli mu w czasie jego posługi, aż w końcu poznali z boleścią w sercach, że był to naprawdę Baranek Boży, za którym poszli, i jako baranka ujrzeli go prowadzonego na rzeź, jak owcę niemą wobec swego postrzygacza. Zapłakane kobiety, stojące w pewnej odległości od krzyża, ale wciąż wystarczająco blisko, widziały łaskę i prawdę obecne w umiłowanym synu Boga, przejawiające się w jego przebaczaniu i współczuciu, czułej opiece, odsuwającego w tej czarnej godzinie na dalszy plan nawet swój własny kielich cierpienia. Pośród nich znajdowała się jego własna matka, jej serce przeniknął jak sztylet ból z powodu męki syna, i to właśnie temu samemu umiłowanemu uczniowi Janowi Pan polecił zaopiekować się swą matką: Niewiasto, oto syn Twój. Oto Matka twoja. I kiedy Jan delikatnie pomagał jej oddalić się z tego miejsca boleści, widzimy go, jak uczy się – jako prawdziwy uczeń swego Mistrza –prostej, praktycznej natury Słowa, które stało się ciałem i zamieszkało miedzy nami, gdyż, powtórzmy – co widzimy jako ukazane w sposób doskonały w Jezusie, musi być wyrażone także w nas.
Czyż nie czytaliśmy w minionym tygodniu w liście do Efezjan o Jezusie, że Bóg go ustanowił ponad wszystkim Głową Kościoła, który jest ciałem jego, pełnią tego, który sam wszystko we wszystkim wypełnia? Rozumieli to apostołowie: Jan, Piotr, Paweł. Wiedzieli to, jak to napisał w innym miejscu Paweł, że byli jednym ciałem Chrystusa, jego poszczególnymi członkami. Wiedzieli, że pełnia łaski i prawdy, którą ujrzeli w nim, nie ograniczała się do głowy, ale również do całego ciała, i wszystkie jego członki muszą podlegać tej samej kontroli, opartej na dokładnie takich samych zasadach. Uczniowie również są synami Boga, nie synami jednorodzonymi, lecz jak pisze tutaj Jan, narodzili się nie z krwi ani z cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga. To znaczy, że my, Jego dzieci, bracia i siostry Chrystusa, musimy się różnić i być lepsi, niż wtedy, gdybyśmy byli bez Prawdy; różni nie jedynie w tym sensie, że uczęszczamy na spotkania i pozostajemy w bliskich stosunkach z ludźmi, z którymi w innym przypadku nie mielibyśmy nic wspólnego, lecz różni w tym, jakimi jesteśmy ludźmi. Nasze dobre cechy powinny stać się jeszcze lepszymi, a nasze winy pomniejszyć się w rezultacie naszych narodzin jako synów i córek Boga. Nawet wtedy, gdy aktualnie nie głosimy Prawdy albo nie jesteśmy w danym momencie szczególnie w tę pracę zaangażowani, powinno być zauważalne, że milkniemy, gdy rozmowa staje się wulgarna, pełna narzekania albo małostkowa, albo mówi się źle o innych poza ich plecami. Czasami cisza w takich momentach może dawać najlepsze świadectwo naszej opinii.
Te same standardy odnoszą się w nie mniejszym stopniu do naszego zachowania, kiedy przebywamy z braćmi i siostrami i kiedy pomagamy w przygotowaniu spotkań czy wystaw w celu głoszenia Prawdy. Nasz ogólny sposób bycia, bez względu na to, czy jesteśmy młodzi, czy starzy, może mieć ogromny wpływ na innych, może uczynić tyle samo, jeśli nie więcej, jak słowa, wygłaszane przez brata wykładającego nauki z podium.
Około trzech tygodni temu brat i siostra otrzymali list od pewnej pani, której pomagali w przychodzeniu na wykłady, i oto co ona pisze: „Piszę, by podziękować wam za pomoc. Im
więcej o tym wszystkim myślę, tym bardziej jestem pewna, że to rzeczywiście jest Prawda. Jestem pod wrażeniem skromności chrystadelfian, ich uprzejmości i delikatności. Zniknął mój strach przed nadczłowieczym monstrum, zwanym diabłem; zniknęła idea Jezusa jako anioła, a jest przekonanie, że był on człowiekiem. Mam nadzieję zostać ochrzczona w końcu tego roku. Moje życie i jego doznania obecnie stają się czystsze. Dziękuję.”
Widzimy w tych zdaniach dwa wątki myślowe. Najpierw mamy początek rozumienia niezwykle ważnych nauk Prawdy, a następnie, w połączeniu z tym zrozumieniem, wdzięczność dla tego rodzaju ludzi, którzy posiadają tę drogocenną perłę. Czy my jako społeczność zasługujemy na te miłe słowa wdzięczności, nie jest moim celem odpowiadanie na to pytanie dzisiejszego ranka, a jedynie podkreślenie, że tak powinno być. Ludzie niewierzący w kontakcie z braćmi i siostrami zastosują i mają pełne do tego prawo, by zastosować kryterium, dane przez samego Jezusa: Tak więc po owocach poznacie ich. Ktoś może zadrżeć na myśl, że my, jako ciało Chrystusowe, mamy żyć według takich standardów, że jesteśmy dla naszych współczesnych jakbyśmy byli Słowem [które] stało się ciałem i naszym wyzwaniem, naszą odpowiedzialnością jest bycie odbiciem, na ile to tylko możliwe, tej łaski i prawdy, które widzimy w Jezusie. Jakkolwiek byśmy niedoskonale realizowali to w naszym życiu – i ktoś niemądry będzie oczekiwał czy żądał od nas doskonałości, która przynależy jedynie do Jezusa – lecz taki musi być nasz cel.
Powróćmy znów do naszych czytań w minionym tygodniu, tym razem do listu do Filipian: abyście się stali nienagannymi i szczerymi dziećmi Bożymi bez skazy pośród rodu złego i przewrotnego, w którym świecicie jak światła na świecie. W tym żarliwym wysiłku owi pierwsi uczniowie są dla nas przykładem – Szymon Piotr, Andrzej, Filip, Natanael i Jan; i tych dwóch, którzy usłyszeli słowa Jana Chrzciciela i poszli za Jezusem. Jezus odwrócił się do nich i zaskoczył ich pytaniem: Czego szukacie? Kiedy zaskakuje się ludzi pytaniem, gdy nie są do tego przygotowani, pokazują oni, jakimi są naprawdę. Odpowiedzieli mu pytaniem: … gdzie mieszkasz? Rzekł do nich: Chodźcie, a zobaczycie. Ci, którzy automatycznie odpowiadają, zapytani z zaskoczenia, Nauczycielu – gdzie mieszkasz? nie muszą się bać.
Jeden z nich, Andrzej, odszukawszy swego brata Szymona, przekazuje mu ekscytującą nowinę: Znaleźliśmy Mesjasza i przyprowadza go do Jezusa. Jezus, czytamy, spojrzawszy na niego… Słowo to oznacza, że popatrzył na niego z uwagą; i Jezusowi spodobało się o, co zobaczył. Rzekł: …ty będziesz nazwany Kefas. Nie Petra, ogromna skała, na której miała zostać założona eklezja, lecz Petros, mała skała/kamień. No i jest też wśród uczniów prostolinijny Natanael, prawdziwy Izraelita, powołany spod drzewa figowego. Wszyscy oni stali się naśladowcami Baranka, uczniami Pana. Nie byli bez skazy, czasami potykali się, lecz ich miłość, ich zaufanie, ich chęci nigdy nie zachwiały się.
Byli oni pierwocinami, zaczątkiem potężnego zbioru uczniów, pośród których, w ciągu minionego czasu, każdy z nas miał zaszczyt się znaleźć. Otoczeni jesteśmy tą samą opieką i miłością Mistrza, jaką oni byli otoczeni. Jezus, jako Pasterz, zna nas wszystkich po imieniu. Widzi nas z daleka, pod drzewem figowym – zwyczajowym miejscem przebywania wszystkich prawdziwych Izraelitów. Jezus zna nasze słowa mówione bez zastanowienia, wie,
czy nasze słowa mają jakość skały, czy nasze słowa i nasze charaktery są prostolinijne, i czy nasza najskrytsza, pierwsza myśl to: Nauczycielu – gdzie mieszkasz?
W swym ostatnim natchnionym piśmie Jan splata ze sobą wątki, które pojawiły się w 1. rozdziale jego ewangelii. Patrzy w przyszłość na koniec swej roli ucznia, która miała swój cichy początek na brzegach Jordanu; tak więc na końcu ukazuje on wizję zbawionych, opisując ich w następujący sposób: Są to ci, którzy… podążają za Barankiem, dokądkolwiek idzie, którzy podążali za nim w udrękach, którzy stali pod krzyżem, którzy spotykali się co tydzień dokoła jego Stołu. Podążali za Barankiem, gdziekolwiek szedł. Są to ci, …wykupieni spomiędzy ludzi jako pierwociny dla Boga i dla Baranka. I w ustach ich nie znaleziono kłamstwa [podobnych do Natanaela]; są bez skazy.
W tej wspaniałej wizji przyszłości Słowo Boga, które było od początku, kończy swą misję. Nie powróciło do Niego puste, lecz wypełniło to, po co zostało posłane, i w ten dzień Słowo ogłosiło: Stało się. Oto przybytek Boga między ludźmi! I będzie mieszkał z nimi, a oni będą ludem jego, a sam Bóg będzie z nimi. A Baranek, który znajduje się pośrodku tronu, będzie ich pasterzem, i poprowadzi ich do źródeł wody żywej: I Bóg otrze wszelką łzę z oczu ich.

M. Evans