21.10

Samotność i dzielenie się

Samotność Jeremiasza
Jeśli istnieje jakiekolwiek jedno słowo na określenie sytuacji Jeremiasza, to jest nim samotność. Przez znaczną część swego życia Jeremiasz działał samotnie; był powszechnie nierozumiany. Byli tylko on i jego przekaz; inni kierowali się zupełnie odmiennymi priorytetami. Jeremiasz sumiennie i z oddaniem pracował dla Boga, z którym miał najbliższe relacje. Jego przesłania nie były tymi, których chcieli słuchać przywódcy, dlatego Izrael nieustannie zwracał się do fałszywych proroków, by usłyszeć słowa pocieszenia i zachęty.
Przekaz Jeremiasza to nieustanne ostrzeżenie. Zatem pouczenia proroka jak najbardziej się nadawały, by zawrzeć je także w Lamentacjach, które opisują samotność i spustoszenie Jerozolimy. Wspaniałe miasto zbudowane przez Dawida i pobłogosławione przez Boga, było teraz w ruinie, gdyż nikt nie słuchał Jeremiasza:
Ach! Jakże zostało samotne miasto tak ludne, jak gdyby wdową się stała przodująca wśród ludów, władczyni nad okręgami cierpi wyzysk jak niewolnica. Płacze, płacze wśród nocy, na policzkach jej łzy, a nikt jej nie pociesza spośród wszystkich przyjaciół; zdradzili ją wszyscy najbliżsi i stali się wrogami. Wygnańcem jest Juda przez nędzę i ciężką niedolę, mieszka pomiędzy ludami, nie zaznał spoczynku; dosięgli go wszyscy prześladowcy pośród ucisku. (Lam 1.1-3).
Jeremiasz był samotny w tym sensie, że nikt spośród otaczających go ludzi nie podzielał tej samej wiary, tej samej miłości do Boga, tej samej nadziei.

Samotność Eliasza
Czytane przez nas dzisiaj teksty kierują naszą uwagę na Eliasza, żyjącego przed wielu wiekami innego Bożego sługę, który cierpiał ekstremalną samotność:
Wtedy <Eliasz> zląkłszy się, powstał i ratując się ucieczką, przyszedł do Beer-Szeby w Judzie i tam zostawił swego sługę, a sam na [odległość] jednego dnia drogi poszedł na pustynię. Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć, rzekł: Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków. (1 Krl 19.3-4)
Moglibyśmy twierdzić, że Eliasz sam wybrał pracę dla Pana w samotności, za co zapłacił poczuciem bycia w izolacji, chociaż żyło w Izraelu siedem tysięcy osób, które podzielały jego przekonania i do których mógł się przyłączyć. Podobnie jak Jeremiasz, został on posłany, by stawiać ludziom czoło, a nie by ich pocieszać. Prostolinijność jego oddania Bogu szokuje nas i jest dla nas wyzwaniem. Także Eliasz miał poczucie, że nikt spośród otaczających go ludzi nie podzielał tej samej wiary, tej samej miłości do Boga, tej samej nadziei. Jakże pełen ironii jest fakt, że chociaż żył w kraju, w którym Prawo wymagało, by ludność troszczyła się o swych proroków, to opieką tą Eliasz zostaje otoczony przez Boga, który wykorzystuje do tego kruki (ptaki nieczyste) oraz wdowę (cudzoziemkę mieszkającą na terytorium, skąd pochodziła Jezebel).

Samotność Jezusa
Jezus również doświadczył poczucia ogromnej samotności; wiemy, że był on
poddawany próbom; tak jak i my jesteśmy. Z tą tylko różnicą, że był on doświadczany bardziej od kogokolwiek z nas, dlatego bardzo dobrze nas rozumie. Wszyscy przyjaciele Jezusa opuścili go, kiedy potrzebował ich najbardziej. Wisiał na krzyżu, wyszydzany przez kryminalistów obok i przywódców religijnych poniżej. Ani żołnierze, ani ludzie z gminu, ani władcy, ani kapłani, nikt nie był po jego stronie, nikt go nie rozumiał. Jezus zapowiedział ten czas swej samotności, mówiąc do uczniów: Oto nadchodzi godzina, owszem już nadeszła, że się rozproszycie, każdy do swoich, i mnie samego zostawicie; lecz nie jestem sam, bo Ojciec
jest ze mną (J 16.32). W rzeczywistości, szydzący z niego ludzie sugerowali, że może Eliasz, który doświadczał podobnego osamotnienia, przyjdzie i go uratuje: A inni mówili: Poczekaj, zobaczymy, czy Eliasz przyjdzie, aby go wyratować (Mt 27.49).
Przez całe swoje życie Jezus był właściwie sam; w zasadzie nikt tak naprawdę go nie
rozumiał. Jego uczniowie wydają się być ciągle zdezorientowani; jego matka, bracia oraz siostry go nie rozumieją. Bycie niezrozumiałym dla wszystkich ludzi to wielkie zaiste wyzwanie.

Samotność Adama
To interesujące, że pierwszy element stworzenia, który Bóg uznał za niepełny, to fakt, że nie było dobre dla Adama życie w samotności (Rdz 2.18): Potem rzekł Pan Bóg:
Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego. Bóg mógł uczynić kobietę z prochu ziemi, tak jak to zrobił w przypadku mężczyzny, ale wybrał stworzenie jej z ciała i kości mężczyzny. To oczywiście pokazuje, że poprzez akt małżeństwa mężczyzna i kobieta symbolicznie stają się jednym ciałem. To mistyczny związek ich serc i umysłów; celem małżeństwa powinna być jedność. Ale ten związek to coś więcej niż małżeństwo; ludzie są istotami społecznymi, dlatego potrzebujemy siebie nawzajem, by czuć
się dobrze. Potrzebujemy nie tylko fizycznej obecności drugiej osoby, lecz wzajemnych relacji i wsparcia innych ludzi podobnie myślących, podzielających wyznawane przez nas wartości, nasze wierzenia i zasady.

Nasza samotność
Jak często my sami odczuwamy samotność? Fizycznie doświadczyliśmy jej zapewne
wszyscy; a nawet możemy odczuwać ją w tej chwili. Ale co z poczuciem duchowego
osamotnienia? Natychmiast przychodzą nam na myśl ci bracia i siostry, którzy żyją z dala od innych, albo o tych, którzy mieszkają w kręgu osób niewierzących w swojej rodzinie. Musi być naprawdę ciężko tym osobom, które ochrzciły się, odchodząc od innego wyznania, tym samym odcinając się w ten czy inny sposób od swych przyjaciół i rodziny. Czasem musimy zająć zdecydowane stanowisko i oddzielić się od tych, którzy nie żyją zgodnie z Bożymi zasadami i przykładem Jezusa. Tak właśnie postąpił Jeremiasz (15.17): Nigdy nie zasiadałem
w wesołym gronie, by się bawić; pod Twoją ręką siadałem samotny, bo napełniłeś mnie gniewem.
Czy kiedykolwiek my sami musieliśmy trzymać się z dala od tego, co ludzie wokół
nas robili lub myśleli? Człowiek nie lubi się różnić od innych ludzi; to nie jest zgodne z jego naturą. Łakniemy poczucia bezpieczeństwa biorącego się z faktu bycia jak inni; potwierdza to bardzo dobrze zachowanie nastolatków, ich głęboka potrzeba posiadania przyjaciół i bycia częścią grupy.

Jedność w Chrystusie
Czy cokolwiek na całym świecie może sugerować, że w żadnym wypadku nie
jesteśmy samotni, będąc częścią ciała Chrystusa? Media społecznościowe nawet w części nie spełniają warunków jedności, której my doświadczamy jako bracia i siostry w Chrystusie.
Gdziekolwiek jesteśmy obecni fizycznie, jesteśmy w jedności duchowej ze wszystkimi, którzy podzielają naszą wspólnotę myśli, dzięki naszemu chrztowi i naszemu oddaniu Jezusowi. To naprawdę głęboka jedność; to związek, który ma o wiele większe oddziaływanie, niż związków masońskiich czy innych tajemnych organizacji. Ciało, którego jesteśmy integralnymi częściami, jest ciałem duchowym, na którego czele stoi przyszły władca świata. Zastanówmy się nad tymi pocieszającymi słowami zawartymi w 1. Liście do Koryntian 12.12-13: Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem.
Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem.
Do jakiego stopnia mamy tę jedność? Jedność, więź, współdzielenie się. Jakież to
piękne słowo: dzielenie się. Nie ma żadnego związku z poczuciem samotności, z izolacją czy byciem innym. Słowo „dzielić się” zakłada bycie częścią czegoś, równość, poczucie wspólnoty. I my wszyscy jesteśmy częścią tego ciała, wszyscy mamy tego samego ducha, ducha wspólnoty, jednej myśli, jednej nadziei, jednego celu, danych nam przez Jezusa. Eliasz sądził, że pozostał sam jeden; nic dziwnego więc, że chciał się poddać. Ale miał on jednak Obadiasza, który był zarządcą pałacu Achaba i został nazwany wiernym wyznawcą Pana.
Kiedy Jezebel chciała zabić wszystkich proroków Pana, ukrył on stu spośród nich w dwu grotach. Bóg musiał przypomnieć Eliaszowi, że tak naprawdę nie był on jedynym sługą Pana;
żyło wówczas w Izraelu siedem tysięcy tych, którzy nie zgięli kolan przed Baalem.
I być może i nam trzeba przypomnieć od czasu do czasu, że w sensie duchowym
wcale nie jesteśmy samotni. W rzeczywistości nasza sytuacja jest nieporównanie lepsza od sytuacji kogokolwiek na tym świecie. Możliwość pozostawania wraz z innymi w jednym ciele jest darem od Boga. Bóg zawsze się dzieli; kiedy ustanowił Paschę dla przyszłych pokoleń, sprawił, że każdy członek społeczności mógł w niej uczestniczyć: Jeżeli zaś rodzina jest za mała na jednego baranka, niech dobierze sąsiada mieszkającego najbliżej jego domu według liczby osób; według tego, ile każdy może zjeść, należy liczyć osoby na jednego baranka (Wj 12.4).

Opieka i dzielenie się
Ciąży na nas obowiązek opiekowania się tymi, którym się mniej poszczęściło,
upewnienie się, że wszyscy są tą opieką otoczeni. Błogosławiony jest człowiek życzliwy, gdyż udziela ze swojego chleba ubogiemu (Prz 22.9). Pamiętamy, jak entuzjastyczni i pełni uniesienia byli członkowie pierwszego Kościoła; takie poczucie wspólnoty i więzi nie powinno być zatracone, nawet dwa tysiące lat później. Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących, żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne (Dz 4.32). Przypomina nam się w Liście do Rzymian 8.17, że powinniśmy być ze sobą nie tylko w dobrych czasach, ale również w ciężkich, gdyż jeśli wspólnie pokonujemy trudne wyzwania, to i wspólnie zostaniemy nagrodzeni: Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie mieć udział w chwale.
Pamiętajmy, że jesteśmy na uprzywilejowanej pozycji, gdyż dzielimy to, co
pierwotnie zostało przeznaczone dla Żydów. Dlatego spoczywa na nas obowiązek dania coś w zamian: Tak jest, postanowiły, bo też w samej rzeczy są ich dłużnikami, gdyż jeżeli poganie stali się uczestnikami ich dóbr duchowych, to powinni usłużyć im dobrami doczesnymi (Rz 15.27). Z tego powodu organizujemy zbiórki dla Żydów, mając w pamięci, że Bóg będzie błogosławił tych ludzi, którzy błogosławią Jego lud. Idąc dalej za tym tokiem rozumowania, czytamy: … to znaczy, że poganie już są współdziedzicami i współczłonkami Ciała, i współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię (Ef 3.6).

Jezus współdzielił nasze człowieczeństwo
Spójrzmy, jak Jezus współdzielił nasze człowieczeństwo, naszą naturę, by nas zbawić:
Skoro zaś dzieci mają udział we krwi i w ciele, więc i On również miał w nich udział, aby przez śmierć zniszczyć tego, który miał władzę nad śmiercią, to jest diabła (Hbr 2.14). I czyż nie tęsknimy za tymi słowami, skierowanymi do nas: Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci powierzę; wejdź do radości pana swego (Mt 25.21)? I dalej czytamy: Błogosławiony i święty ten, który ma udział w pierwszym zmartwychwstaniu; nad nimi druga śmierć nie ma mocy, lecz będą kapłanami Boga i Chrystusa i panować z nim będą przez tysiąc lat (Obj 20.6).
Jaka częścią ciała Chrystusa jesteśmy? Wszyscy mamy do spełnienia ważną rolę;
wszyscy musimy dbać o jego dobro. Wszyscy mamy udzieloną przez Boga siłę, której musimy użyć, by pomagać innym; wówczas nasze słabości zostaną wzmocnione siłą innych.
Pomyślmy o miłości naszego Ojca: Bóg tak ukształtował nasze ciało, że zyskały więcej szacunku członki z natury mało godne czci, by nie było rozdwojenia w ciele, lecz żeby poszczególne członki troszczyły się o siebie nawzajem (1 Kor 12.24-25).
Nigdy nie jesteśmy samotni duchowo, a to najważniejsze. Podzielmy się teraz tymi
emblematami, o co prosił Jezus, nasza głowa. Zastanówmy się nad naszym wybraniem i naszą jednością z innymi i z naszym starszym bratem, Panem i Królem.