02.12

Drodzy bracia i siostry,

zebraliśmy się w tym miejscu, by wspólnie łamać chleb i pić wino na pamiątkę śmierci naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa. To olbrzymi przywilej i zaszczyt. Zanim jednak do tego dojdzie chciałbym zwrócić Waszą uwagę na słowa, które zostały zapisane przez ap. Pawła w Pierwszym Liście do Koryntian przy okazji uwag na temat Wieczerzy Pańskiej. Mam tu na myśli wiersz 28, 11 rozdziału tegoż listu: „niechże więc człowiek samego siebie doświadcza i tak niech je z chleba tego i z kielicha tego pije”. Użyte tu greckie słowo „dokimadzo” ma szerokie znaczenie i oznacza: próbować, doświadczać, wybierać, poddać próbie, wybadać, uznać, zatwierdzić, uważać za wskazane. Właśnie do tego „doświadczenia” lub „badania” chciałbym się odnieść w kontekście obecnie czytanej i studiowanej Księgi Jonasza.

Księga Jonasza nie jest jedynie historią powołanego przez Boga proroka, który ucieka przed wyznaczonym mu zadaniem i dopiero po ciężkich doświadczeniach decyduje się je wypełnić. To głęboki przekaz dotyczący relacji między Bogiem i ludźmi – to nauka dla nas byśmy „doświadczali” samych siebie i poznali Boga nie tylko teoretycznie lecz przede wszystkim we własnym życiu. Czyż nie jest tak, że podobnie jak Jonasz uciekamy przed Bogiem do Tarszisz – miejsca najdalej położonego, gdzieś na końcu ówczesnego świata jak wtedy wierzono. Wybieramy własną drogę, która jak każda ludzka droga prowadzi do śmierci. Ucieczka Jonasza była przemyślana i zaplanowana, a jego działania w pełni świadome – tak jak każdy grzech. Jonasz schodził coraz niżej: najpierw do Jafty, potem z lądu na pokład statku, później pod pokład gdzie w końcu zapada w głęboki sen – to obraz powolnego upadku, schodzenia do krainy śmierci. „Zstąpiłem aż do posad gór, swymi ryglami ziemia zamknęła się przede mną na wieki. Ty jednak wyprowadziłeś moje życie z dołu, Panie, mój Boże” – czytamy w rozdziale drugim i wierszu szóstym omawianej księgi.

Jonasz zapewne wiedział, że ucieczka przed „Bogiem niebios, który stworzył morze i ląd” – jak czytamy w wierszu dziewiątym pierwszego rozdziału, jest daremna. „Gdzież się oddalę przed Twoim duchem? Gdzie ucieknę od Twego oblicza? Gdy wstąpię do nieba, tam jesteś, jesteś przy mnie, gdy się w szeolu położę. Gdybym przybrał skrzydła jutrzenki, zamieszkał na końcu morza tam również Twa ręka będzie mnie wiodła i podtrzyma mię Twoja prawica” – czytamy w Psalmie 139;7-10. Jednak ją podejmuje, gdyż jego wiedza i znajomość Boga jest bardziej teoretyczna niż praktyczna. Czy nasza znajomość Słowa Bożego przekłada się na nasze życie? Czy ciężkie doświadczenia życiowe są konieczne by wzmocnić naszą wiarę?

Jonasz wybiera własną drogę, gdyż nie podobają mu się plany Boga w stosunku do Niniwy. Żydzi uważali Niniwę za miasto zła i grzechu, i nie darzyli, delikatnie mówiąc, sympatią Asyryjczyków, którzy najechali i doszczętnie złupili Północne Królestwo Izraela, a jego ludność uprowadzili do niewoli. Według Jonasza Bóg powinien zniszczyć to miasto jak Sodomę i Gomorę, a nie okazywać mu swoje miłosierdzie. Jonasz obawiał się, że dana Niniwie szansa zostanie wykorzystana, a on przyczyni się do tego swoją misją.

„Modlił się przeto do Pana i mówił: proszę, Panie, czy nie to właśnie miałem na myśli, będąc jeszcze w kraju? Dlatego postanowiłem uciec do Tarszisz, bo wiem, żeś Ty jest Bóg łagodny i miłosierny, cierpliwy i pełen łagodności, litujący się nad niedolą” (Jon. 4;2).

Prorok zbuntował się nie tylko przeciw woli Boga, osądzając i wydając wyrok na Asyryjczyków, ale też przeciwko dobru, które należało czynić. Jakże w typowo ludzki sposób zachowuje się Jonasz, szczerze nienawidzi ludzi (bo jak można nazwać uczucia człowieka, który życzy innym śmierci), których ma ostrzec przed zagładą i nakłonić do pokuty. Bóg chciał ocalenia Niniwijczyków i chciał by stało się to właśnie za sprawą Jonasza, który najwidoczniej potrzebował oczyszczenie się z nienawiści. Zatem przeciw komu zbuntował się Jonasz? Czy powiedział NIE Bogu, czy samemu sobie? Czy Jonasz nie przypomina nam, że „Boże myśli nie są naszymi myślami”? – jak pisał Izajasz (Iz.55;9). Czy podobnie jak Jonasz nie ulegamy stereotypom oceniania ludzi według kryterium: my i oni? Bóg jest też Bogiem innych ludzi i nie możemy w żaden sposób wyłączać ich z Jego planu zbawienia nawet tam, gdzie widać już tylko samo zło. To Boża wola i sprawiedliwość ma się wypełniać, a nie nasza. Czy w pełni akceptujemy takie stanowisko? Czy też tworzymy sobie obraz Boga na własny użytek i potrzeby według własnych wyobrażeń?

Przejście Jonasza przez „wnętrze wielkiej ryby” Chrystus przywołuje bezpośrednio jako obraz swojej śmierci i zmartwychwstania. „Albowiem jak Jonasz był w brzuchu wieloryba (BW) trzy dni i trzy noce, tak i Syn Człowieczy, będzie w łonie ziemi trzy dni i trzy noce” (Mat.12;40). Postać Jonasza należy widzieć w kontekście postaci Jezusa: posłuszeństwo Syna Bożego jest odwrotnością nieposłuszeństwa Jonasza. To właśnie Chrystus – obiecany Mesjasz, jego śmierć i zmartwychwstanie, jest odpowiedzią Boga na wszystkie pytania o grzech i nawrócenie o których czytamy w Księdze Jonasza.

W Liście do Hebrajczyków jest napisane o naszym Zbawicielu: „Za dni swego życia w ciele zanosił On z wielkim wołaniem i ze łzami modlitwy i błagania do tego, który go mógł wybawić od śmierci i dla bogobojności został wysłuchany i chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to co wycierpiał, a osiągnąwszy pełnię doskonałości, stał się dla wszystkich, którzy mu są posłuszni, sprawcą zbawienia wiecznego” Hebr. 5;7-9.

Zanim spożyjemy symbole ciała i krwi Jezusa Chrystusa zbadajmy nasze serca i „doświadczmy samych siebie” zadając sobie pytanie o nasze posłuszeństwo woli Boga.

Amen