Dlaczego w chrześcijaństwie mamy do czynienia z tak wieloma wyznaniami? Dla niewierzących ich liczebność jest przedmiotem drwin, dla pobożnych – powodem smutku. W czasach, gdy apostołowie szerzyli naukę Chrystusa, początkiem chrześcijaństwa była niewielka „sekta”, której „wszędzie się przeciwstawiano” (Dz. 28,22). Gdyby wierzenia podzielane przez członków owej „sekty” pozostały do dziś niezmienione; gdyby zachowały się w tej postaci, jaka przekazali pierwsi nauczyciele, prawdopodobnym jest, że i samo chrześcijaństwo byłoby nadal jedną „sektą”.
Wyobraźmy sobie taka sytuację, kiedy wprowadza się nowe nauki, używa starych słów dla wyrażenia nowych idei i łączy obcą filozofię z oryginalną nauką. Czyż może dziwić wówczas fakt powstawania rozbieżności pomiędzy nowymi wierzeniami a dawnymi? Otwiera się w ten sposób drogę wszystkim możliwym kombinacjom idei i wynajdywaniu sposobów uzgadniania powstających stąd sprzeczności. W wyniku tego poróżnione grupy wyznawców będą oddalać się od siebie coraz bardziej, aż rozłączą się, tworząc odrębne i trwale skłócone kościoły. Mówiąc ogólnie, jest to właśnie to, co przydarzyło się chrześcijaństwu. Pierwsze próby zmiany oryginalnej nauki miały miejsce już w czasach apostolskich: w Piśmie Świętym mamy przykład Pawła, który uparcie przeciwstawiał się ideom głoszącym, że nie ma zmartwychwstania (1Kor. 12-20). Jeszcze u kresu swego życia Paweł ostrzegał przed tymi, „którzy z drogi prawdy zboczyli, powiadając, że zmartwychwstanie już się dokonało” (2Tym. 2,18). Istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że jedyną nauką, która mogłaby wyprzeć wiarę w przyszłe zmartwychwstanie, była grecka idea zakładająca, że dusza jest nieśmiertelna. Dla Pawła była to niezwykle żywotna kwestia, jako że owa doktryna niosła ze sobą zgubny wpływ: podważała wiarę innych, w przyszłości zaś miała „szerzyć się jak zgorzel [gangrena – BT]” (2Tym. 2,17).
W jednym ze swoich najwcześniejszych listów Paweł powiedział, że nadejdzie odstępstwo, a nawet iż „tajemna moc nieprawości już działa” (2Tes. 2;3,7). Mieszkańcom Efezu zaś oznajmił: „Nawet spomiędzy was samych powstaną mężowie, mówiący rzeczy przewrotne, aby uczniów pociągnąć za sobą” (Dz. 20,30). W obu listach do Tymoteusza pisał, iż nadejdą takie czasy, kiedy „odstąpią niektórzy od wiary” (1Tym. 4,1) i „zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom” (2Tym. 4,3-4).
Paweł nie był w tym odosobniony: Piotr także mówił: wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy wprowadzać będą zgubne nauki” (2Pi. 2,1). Listy Jana, pisane u schyłku jego życia, w końcu pierwszego wieku naszej ery, w dużej mierze poświęcone są rozpowszechnionym już wówczas błędnym wierzeniom. „Wielu fałszywych proroków weszło na świat” (1J. 4,1) – powiedział Jan – „Weszło na świat wielu zwodzicieli” (2J. 7). Napominał wiernych, by sprawdzali tych, którzy przychodzą mieniąc się nauczycielami (Jan używa sformułowania: badajcie duchy), zaś jedynym miernikiem wiarygodności nauczycieli mogło być wyłącznie Słowo Boże – Pismo Święte, które już wówczas Bóg dał ludziom przez ducha świętego.
Jeszcze w czasach apostołów, kiedy można było się powoływać tylko na Stary Testament, Żydzi z Berei zostali nazwani ludźmi „szlachetnego usposobienia”, ponieważ „przyjęli Słowo z całą gotowością i codziennie badali Pisma, czy tak się rzeczy mają” (Dz. 17,11), Jak im powiedzieli Paweł i Sylas. Kiedy natomiast w wiekach poprzednich Żydzi usiłowali porozumieć się z umarłymi za pomocą praktyk zbliżonych do tych, jakie stosują nowożytni spirytualiści, Izajasz wskazał im jedyne i prawdziwe źródło wyroczni: „A gdy wam będą mówić: Radźcie się wywoływaczy duchów i czarowników, którzy szepczą i mruczą, to powiedzcie: Czy lud nie ma się radzić swego Boga? A co dotyczy zakonu i objawienia: Jeśli tak nie powiedzą [tzn. tak jak mówi zakon i objawienie], to nie zabłyśnie dla nich jutrzenka” (Iz. 8,19). [Współcześni translatorzy tłumaczą ten werset dość swobodnie: por. chociażby wersję BT, BiZTB i BG; w hebrajskim zapisie brzmi on: do Prawa (8451) i do świadectwa! (8451,8584) jeśli (518) nie (3808) mówią (5590 zgodnie ze słowem (1697) tym /wtedy/ nie ma dla nich (369) świtu (7837) – liczby w nawiasach oznaczają numerację wg. konkordancji Stronga. Przekład AKJV oddaje ów werset słowami: „Do Prawa i do świadectwa: a jeśli nie mówią zgodnie z tym słowem, dzieje się tak, ponieważ nie ma w nich światła (poranka)”.]
„Albowiem proroctwo nie przychodziło nigdy z woli ludzkiej, lecz wypowiadali je ludzie Boży, natchnieni Duchem Świętym” (2Pi. 1,21).
Skoro rozłam spowodowali ludzie głoszący przewrotne nauki, „aby uczniów pociągnąć za sobą” (Dz. 20,30), jedynym sposobem na przywrócenie prawdziwej jedności jest powrót do „wiary, która raz na zawsze została przekazana świętym” (Judy 3).
Podejmuje się dziś wiele wysiłków, by znieść podziały pomiędzy różnymi kościołami i wyznaniami, a czyni się to poprzez próbę bagatelizowania dzielących je różnic. O ile można w wyniku takich działań utworzyć wspólną organizację religijną, którą mogliby zaakceptować ludzie, o tyle pewnym jest, że nie będzie to organizacja, którą mógłby zaakceptować Bóg. Jedność, którą mógłby zaakceptować Bóg to ta, o której pisze Paweł: „Jedno ciało i jeden Duch, jak też powołani jesteście do jednej nadziei, która należy do waszego powołania; jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest; jeden Bóg i Ojciec wszystkich … „ (Ef. 4,4-6).
Powrót do tej właśnie wiary, jaką głosił Chrystus i apostołowie, jest dziś potrzebą najpilniejszą. Nasze wysiłki nie powinny zmierzać do poszerzenia drogi; wprost przeciwnie – musimy szukać drogi wąskiej: „albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; i niewielu jest tych, którzy ją znajdują” (Mt. 7,13-14).