17.12

Zaiste bardzo szybko po tym, kiedy dzieci Jakuba zostały w cudowny sposób wyprowadzone z Egiptu, stały się one obojętne na owe cuda i miłość Boga, której doświadczyli w tym czasie. Ta obojętność prowadziła do ignorancji, a później w ich historii owo lekceważenie Boga prowadziło do pogardy. Można się dziwić i zastanawiać, jak to się stało? Widzieli obłok, widzieli słup ognia na dowód obecności wśród nich Boga. Czy przyszedł taki dzień, kiedy przestali na to zwracać uwagę? Bóg dał im tabernakulum, by wzmocnić ich pamięć o Nim. Zastanawiamy się, jak szybko codzienne rytuały przestały mieć głębsze znaczenie i zaczęły nudzić Izraelitów.
Zostaną oni odrzuceni.
A co z nami? Czy taka sama obojętność może dotyczyć i nas? Bóg dał nam wielorakie dowody Swej miłości do nas. Nie zostaliśmy tych dowodów pozbawieni. Dał nam te cotygodniowe spotkania, byśmy pamiętali o Jego miłości wyrażonej w daniu nam Chrystusa. Czy ten zwyczaj zatracił może swoje znaczenie? Treść i jakość niedzielnych nauczań jest oczywiście różna, ale znaczenie emblematów pozostaje niezmienne, zawsze niosąc ze sobą to samo przesłanie. Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy… Tak wiele dał nam Bóg, nasz kochający Ojciec, by wzmacniać naszą wiarę i nasze do Niego zaufanie. To nasze pełne zaufanie do Boga przyniesie nam zbawienie. Nie ma innej drogi do Królestwa. Fałszywą pokorą, sądzę, jest mówienie, iż nie oczekujemy usprawiedliwienia w dzień sądu. Wiele wskazuje na to, że takie nastawienie poddaje w wątpliwość zapewnienie dane nam przez Ojca. Daje początek niedocenianiu ofiary Jego syna.
Zachęca się nas do wyczekiwania z niecierpliwością radości przygotowanej dla nas przez Boga, a nie do wątpienia, że kiedykolwiek jej doświadczymy. Cóż bowiem, jak sądzisz, miał na myśli Chrystus, kiedy patrząc na uzdrowionych przez siebie mężczyzn, powiedział: Według wiary waszej niechaj się wam stanie? Słowa te zmuszają nas do zastanowienia, czy nasza wiara jest wystarczająco silna, by nas całkowicie uzdrowić. Oczywiście, nasza własna siła i zdolności nie są dostateczne, by to osiągnąć; zostalibyśmy odrzuceni. Żaden brat czy siostra, bez względu na to, jak są pełni energii i zapału, nie wypracują sobie w żadnym wypadku zbawienia. Zawsze będzie to wyłącznie dar Boga, dowód Jego łaski.
Przez Swoich proroków Bóg pytał, co więcej mógłby uczynić, by sprawić, aby Jego lud był Mu posłuszny i Go przyjął. Bóg uczynił wszystko, co można sobie wyobrazić, dokonywał cudu za cudem, ale lud odwrócił się od Niego. To samo pytanie możemy skierować do współczesnego pokolenia świętych. Cóż więcej może uczynić dla nas kochający Ojciec? Czego od nas oczekuje? Czy czegoś wykraczającego poza nasze możliwości? Czegoś, czego nie jesteśmy w stanie uczynić, nie możemy osiągnąć? W żadnym wypadku. Bóg oczekuje od nas całkowitego zaufania Mu. Dążenia do bycia posłusznym Jego woli. Znamy tę wolę i robimy wszystko, co w naszej mocy, by być jej posłusznymi. I oczekujemy zaakceptowania nas w dzień sądu.
Z chwilą przyjęcia chrztu znaleźliśmy się pod Jego opiekuńczymi skrzydłami. Wątpisz w to? Z powodu duchowej krótkowzroczności nie zawsze jesteśmy w stanie to dostrzec.
Kiedy przechodzimy próby, gdy przechodzimy zły okres w naszym życiu, nie jest nam łatwo dojrzeć jakość tej trwającej wciąż miłości. Czy można od nas oczekiwać, byśmy widzieli potrzebę doświadczania kary, bólu, nieszczęść? Powinniśmy jednak to widzieć. Zachęca się nas do tego. To trudne, ale musimy odnieść w tym dążeniu sukces, gdyż inaczej nie zwyciężymy i nie będziemy mieć pożytku z próby, którą przechodzimy. Musimy dojrzeć pożytek z kształtowania naszego charakteru.
Jeśli mielibyśmy wszystko, o czym tylko byśmy zamarzyli, obrastalibyśmy w tłuszcz i byli krnąbrni; i utracilibyśmy Królestwo. Kochający Ojciec zapewnia, że otrzymaliśmy wszystko, aby odnieść zwycięstwo. To dar Boga, kochającego nas Ojca, który otacza permanentną opieką nasze przygotowania.
To, co powiedzieliśmy, miejmy na uwadze, stosując się do nauczania zawartego w pierwszym wersecie dzisiejszego czytania z 1. listu Jana: Patrzcie, jaką miłość okazał nam Ojciec, że zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi… Nie chodzi tylko o generalne rozważanie Bożej miłości, apostoł podkreśla: Patrzcie…, a to znaczy – zważcie, przypatrzcie się uważnie temu szczególnemu rodzajowi miłości, dzięki której nas wybrał i uczynił nas Swymi dziećmi, synami i córkami. Musimy widzieć głębię i cel tej miłości Wiekuistego Stworzyciela dla każdego dziecka, które nazwał i związał ze Sobą jako dziecko i Ojca – indywidulanie, selektywnie i celowo. Taka właśnie jest miłość Boga, na którą mamy „patrzeć”, mamy dokładnie się jej przypatrywać.
Docenienie tej miłości, jej prawdziwości i celowości, jest odpowiedzią – jak twierdzę – na nasze wszystkie różne potrzeby i problemy. Nie możemy jej zrównywać czy porównywać z ludzkimi emocjami, które, dzięki Bogu, odczuwamy od czasu do czasu w stosunku do siebie nawzajem. Miłość naszego Wiekuistego Ojca w stosunku do nas jest aktywna. Była taka w stosunku do Izraela. Obłok, słup ognia, cuda związane z uwolnieniem z Egiptu, wody morza, chleb z nieba, przepiórki – to znaki miłości Boga do Izraela, zapewniającego ludowi wszystko, co konieczne do życia, bez zbędnego luksusu. Cóż więcej mógłby uczynić kochający Ojciec dla nas? Spójrzmy na emblematy na tym stole. Spójrzmy na chleb, na wino – co one oznaczają. Spójrzmy na Chrystusa wiszącego na krzyżu w bólu godzinę za godziną – dla nas, dla naszego zbawienia, dla zapewnienia nam przebaczenia i życia wiecznego.
Zatem miłość, w której kręgu się znaleźliśmy, jest pełna mocy. Przemieni ona każdego brata i siostrę, każdego syna i córkę w stworzenie duchowe doskonałe, jak doskonały był zmartwychwstały Pan, kiedy dana mu została cała władza w niebie i na ziemi. To jest właśnie dowód miłości Boga. Umiłowani, jeżeli nas serce nie oskarża – a dzięki przebaczeniu, stale przez nas otrzymywanemu, nie jesteśmy oskarżani/potępiani – mamy ufność wobec Boga. Ojciec powiedział o Jezusie: Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. A jednak Jezus musiał nauczyć się posłuszeństwa w najtrudniejszy sposób, poprzez umęczenie, cierpienie, ból. Musiał pokazać swą wiarę poprzez doskonałość uczynków, słów, myśli, właściwych zachowań – ze względu na nas. Zgodnie z obietnicą, jego życie i śmierć doprowadzi niezliczoną rzeszę synów i córek do podobnej chwały. My – ty i ja – doświadczyliśmy bez wątpienia Bożej miłości w wybraniu nas jako Jego dzieci. Prawdziwe są
słowa: teraz dziećmi Bożymi jesteśmy. Obietnica brzmi – a jest to Boża obietnica – że ta relacja zostanie potwierdzona, uznana, kiedy pojawimy się przed obliczem naszego Starszego Brata.
Przeczytaliśmy wspólnie o prawdziwości i skutkach tej miłości. Teraz przyjrzyjmy się słowom zawartym w 1 J 4.16: A myśmy poznali (to znaczy – doświadczyli) i uwierzyli w miłość, którą Bóg ma do nas. Bóg jest miłością, a kto mieszka w miłości, mieszka w Bogu, a Bóg w nim. Czy ktokolwiek z braci i sióstr może w to wątpić, czy mogą mieć tak małą wiarę w to, że nie widzą miłości Ojca do nich? Bóg jest miłością, jej ucieleśnieniem, uosobieniem, a kto mieszka w miłości, mieszka w Bogu, a Bóg w nim. W tym miłość do nas doszła do doskonałości, że możemy mieć niezachwianą ufność w dzień sądu. Nie ma powodu wątpić, nie ma powodu, by w to nie wierzyć. Mamy zapewnienie w tych słowach: gdyż jaki On jest, tacy i my jesteśmy na tym świecie. W miłości nie ma bojaźni. Oczywiście, że jest w nas bojaźń. Wątpimy w siebie, wątpimy w swoją wartość. Powinna być w nas szczera pokora, ale niech nie zajmie ona miejsca pewności i zaufania do miłości kochającego Ojca. …wszak doskonała miłość usuwa bojaźń…bojaźń drży przed karą. Możemy się obawiać, ale nie drżeć ze strachu. …kto się więc boi, nie jest doskonały w miłości. Miłujmy więc – to wspaniała prawda – gdyż On nas przedtem umiłował. Zostaliśmy powołani przez Boga od samego początku.
Tutaj następuje nauczanie: Jeśli kto mówi: Miłuję Boga, a nienawidzi brata swego, kłamcą jest; albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi. A to przykazanie mamy od niego, aby ten, kto miłuje Boga, miłował i brata swego.
Zwróćmy szczególną uwagę na werset 10: Na tym polega miłość – nie na dawaniu nam rzeczy, które chcemy mieć dzisiaj, nie na dawaniu nam łatwo i obficie – że nie myśmy umiłowali Boga, lecz że On nas umiłował, i ta miłość spowodowała, że Bóg posłał Syna swego jako ubłaganie za grzechy nasze. Stąd wypływa wniosek, że jeśli zostaną nam wybaczone – a któż by w to wątpił? – nasze grzechy, to bez wątpienia znajdziemy się w Królestwie. Bóg tak nas umiłował, że dał Swego syna na ofiarę. To okazanie doskonałej miłości. Bóg powstrzymał rękę Abrahama przed złożeniem w ofierze Izaaka, lecz On sam nie zapobiegł okrutnej śmierci Swojego umiłowanego syna ze względu na nas.
Izrael zawiódł w stosunku do Boga, całkowicie ignorując Jego wyciągnięte ramię. Czy ktokolwiek z nas byłby tak nieodwracalnie głupi? To tak jakby pragnąć ostatecznej śmierci, samounicestwienia, co trudno jest nam sobie wyobrazić. W jaki sposób więc powinniśmy zareagować i okazać naszemu kochającemu Ojcu, że naprawdę doceniamy Jego miłość, jak zapewnić Go, że tak jest naprawdę? 1 J 3.10: Po tym poznaje się dzieci Boże i dzieci diabelskie. Kto nie postępuje sprawiedliwie, nie jest z Boga, jak też ten, kto nie miłuje brata swego. Werset 14: My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do żywota, bo miłujemy braci; kto nie miłuje, pozostaje w śmierci. Takie słowa nie pozostawiają wątpliwości, co mamy czynić w zamian za okazywaną nam przez Boga miłość.
Jakże często zrozumienie tej prawdy okazywał Jezus Chrystus. Nie było dlań ważne świętoszkowate i obłudne zachowanie faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Stawiali się oni znacznie wyżej od poborców podatkowych i grzeszników. Chcieli zajmować pierwsze
miejsca, miejsca zaszczytne. Bynajmniej nie dbając o swoich współbraci, podążali drogą z dala od nich, bez oglądania się na nich. Zadaniem każdego brata i siostry jest pomaganie innym z całych sił i przy wykorzystaniu wszelkich możliwych środków. Tego nauczał nas Chrystus. Zawsze mamy coś do zrobienia na tym polu, by w pełni okazać naszą miłość. Nie jest pomocne stwierdzenie: „Ogrzejcie się i najedzcie”, gdy nie czynimy niczego, by to zapewnić.
Zastanówmy się: jeśli Chrystus czy Paweł troszczyliby się jedynie o zaspokojenie własnych potrzeb, nie byłoby dla nas nadziei na życie wieczne. Takie ma znaczenie odpowiedź Chrystusa na pytanie, jakie jest najważniejsze pierwsze przykazanie. Nasza miłość do Boga znajduje się oczywiście na pierwszym miejscu, ale można ją okazywać nie tylko naszym sąsiadom. Nasi bracia i siostry są na równi z Chrystusem i to w stosunku do nich przede wszystkim mamy okazję wykazać swe posłuszeństwo w wypełnianiu nauczania apostoła Jana. Zwróćmy uwagę, że każdy z nas oddałby wszystko, co posiada, dla znajdującego się w potrzebie Chrystusa. Odarlibyśmy z radością samych siebie ze zdrowia i wszelkich dóbr materialnych, jeśli potrzebowałby ich Chrystus. Tylko dzięki wierze możemy ujrzeć Chrystusa w naszych braciach i siostrach. To ich możemy wysłuchać, widzieć, dotykać, im pomagać. Każdy z nas powinien pokazać, że rozumie tę natchnioną prawdę. Tak wiele jest do zrobienia i wielu z nas ma tak mało czasu, by go w tym celu wykorzystać.
Czy możemy sobie wyobrazić twarz Chrystusa, gdybyśmy próbowali wytłumaczyć mu, że byliśmy zbyt zmęczeni albo – co gorsza – że on lub ona obrazili nas? Nasza natura buntuje się przeciw działaniom, które budzą w nas niesmak. Znajdujemy wszelkie wymówki, by ich uniknąć. Nasi bracia i siostry mogą przyjąć nasze usprawiedliwienia, ale czy przyjmie je Chrystus? Mówi się, że zostało powiedziane, iż mamy nakazane kochać naszych braci i siostry, ale nie że mamy ich lubić. To nonsens. Takie myślenie nie jest zgodne z nauczaniem zawartym w Biblii. Mamy ich zarówno lubić, jak i kochać. Czyż nasz kochający Ojciec nie wybrał ich tak samo, jak nas? Okazywanie wybiórczości jest rzeczą bardzo naturalną, ale nie jest zgodne z Pismem. To nauka, którą musimy przyjąć z pełną troską. Tak łatwo rzucić kłody pod stopy naszych braci i sióstr. Istnieje tak wiele sposobów, by to uczynić, wszyscy mamy ku temu możliwości. Wszyscy jesteśmy dziećmi Boga, każdy z nas, dzięki wierze w Jezusa Chrystusa. Czasami wydaje się, że pewni bracia i siostry zdają się dokładać starań, by nas sprowokować, spowodować, byśmy wypowiadali się i postępowali sprzecznie z tym, z czego raduje się apostoł Jan w swym liście. Ale zastanówmy się, czy nie dzieje się tak dla naszego dobra, dla pouczenia nas, że potrzebujemy tego środka, byśmy zostali zaakceptowani? Musimy naprawdę podziękować Bogu, szczerze, za każde doświadczenie, które pomaga nam do okiełznania naszych ludzkich uczuć i do pokazania owoców ducha.
Wszystko to, co zostało tu powiedziane, w sposób doskonały pokazują emblematy na tym stole. Każde nauczanie zyskuje mocny akcent, gdy mówimy o śmierci naszego Pana. Dla Chrystusa wystarczyło, że trędowaci ze swoją niedotykalnością, ślepi, chromi ze swym cierpieniem, nienarodzone jeszcze pokolenia wybranych i powołanych w przyszłości synów i córek potrzebowały jego ofiary, potrzebowały jego cierpień, by się przed nimi nie uchylił. Zatem z całego serca dziękujemy Bogu za okazanie przez Niego miłości do nas. Widzimy ją
w całej jej wspaniałości, wielkości i celowości. W tej miłości zawierają się wszystkie nasze nadzieje, wszystkie nasze modlitwy, a chleb i wino są jej potwierdzeniem.