List do Hebrajczyków (cz. 9)

Ostatnią część naszego studium zakończyło poważne ostrzeżenie o konsekwencjach odejścia od Prawdy, mówiliśmy o zbawieniu poprzez Jezusa oraz o powrocie do Prawa Mojżeszowego. W obliczu powyższego następne dwa wersety wydają się nie mieć z tym nic wspólnego – być wynikiem błędnego wnioskowania.

Hbr 6.7-8:
Albowiem ziemia, która piła deszcz często na nią spadający i rodzi rośliny użyteczne dla tych, którzy ją uprawiają, otrzymuje błogosławieństwo od Boga; lecz ta, która wydaje ciernie i osty, jest bezwartościowa i bliska przekleństwa, a kresem jej spalenie.

Oczywiście, wersety te są jak najbardziej na temat! Ale jaki jest tu związek?
Widzimy tutaj aluzję do Rdz 3.17-19:
A do Adama rzekł: Ponieważ usłuchałeś głosu żony swojej i jadłeś z drzewa, z którego ci zabroniłem, mówiąc: Nie wolno ci jeść z niego, przeklęta niech będzie ziemia z powodu ciebie! W mozole żywić się będziesz z niej po wszystkie dni życia swego! Ciernie i osty rodzić ci będzie i żywić się będziesz zielem polnym. W pocie oblicza twego będziesz jadł chleb, aż wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz.

Ziemia pozostawiona odłogiem będzie rodzić bezużyteczne ciernie i osty. Uprawianie jej w mozole jest niezbędne, jeśli ma ona rodzić plony zdatne do spożycia. Bóg nawodni ją i spowoduje, że ziarno wykiełkuje i urosną z niego rośliny, które posialiśmy, ale musimy jednak pracować, ciągle pieląc chwasty, przerywając oraz przycinając je, zbierając je z pól, itd. Jest to alegoria, z którą stykamy się za każdym razem, gdy wchodzimy do naszych ogrodów. Jeśli nie pracujemy w nim przez parę tygodni, zwłaszcza na wiosnę czy w lecie, o wiele więcej wysiłku wymaga od nas przywrócenie go do poprzedniego stanu.
W tej alegorii ziemia to my. Ale jesteśmy również robotnikami. Ziemia została przeklęta i pozostawiona samej sobie, rodzi grzech i śmierć. Albowiem ziemia,…która wydaje ciernie i osty, jest bezwartościowa i bliska przekleństwa, a kresem jej spalenie.
Alegorii tej używa się w wielu miejscach w Piśmie. Na przykład, tak wykorzystuje się ją w 1 Kor 3.5-9:
Bo któż to jest Apollos? Albo, któż to jest Paweł? Słudzy, dzięki którym uwierzyliście, a z których każdy dokonał tyle, ile mu dał Pan. Ja zasadziłem, Apollos podlał, a wzrost dał Bóg. A zatem ani ten, co sadzi, jest czymś, ani ten, co podlewa, lecz Bóg, który daje wzrost. Bo ten, co sadzi, i ten, co podlewa, jedno mają zadanie i każdy własną zapłatę odbierze według swojej pracy. Albowiem współpracownikami Bożymi jesteśmy; wy rolą Bożą, budowlą Bożą jesteście.

Ziarnem jest ewangelia i to przypomina nam przypowieść Jezusa o dwóch siewcach. Spośród czterech różnych miejsc, gdzie zostało zasiane ziarno, tylko jedno wydało plon, a nawet ten różnił się znacząco – od stokrotnego po trzydziestokrotny. Jednakże pamiętajmy, że to Bóg daje wzrost i plon. Tego naucza Pismo w wielu miejscach, na przykład – Rz 9.15-16:
Mówi bowiem do Mojżesza: Zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, a zlituję się, nad kim się zlituję. A zatem nie zależy to od woli człowieka, ani od jego zabiegów, lecz od zmiłowania Bożego.

Poza tym nasze ogrody uczą nas tego cudu. Cały ten nasz niezdarny mozół jest niczym w porównaniu z cudem przeobrażania się ziarna w rośliny i owoce w tak zadziwiającej różnorodności.
Powracając do Hbr 6.7, chrześcijanie żydowskiego pochodzenia, do których był adresowany ten list, mogli dostrzegać aluzję do rozdziału 5. Księgi Izajasza, który ma jak najbardziej związek z poruszanym tematem.

Iz 5.1-6:
Zaśpiewam mojemu ulubieńcowi ulubioną jego pieśń o jego winnicy. Ulubieniec mój miał winnicę na pagórku urodzajnym. Przekopał ją i oczyścił z kamieni, i zasadził w niej szlachetne szczepy. Zbudował w niej wieżę i wykuł w niej prasę, oczekiwał, że wyda szlachetne grona, lecz ona wydała złe owoce. Teraz więc, obywatele jeruzalemscy i mężowie judzcy, rozsądźcie między mną i między moją winnicą! Cóż jeszcze należało uczynić mojej winnicy, czego ja jej nie uczyniłem? Dlaczego oczekiwałem, że wyda szlachetne grona, a ona wydała złe owoce? Otóż teraz chcę wam ogłosić, co uczynię z moją winnicą: Rozbiorę jej płot, aby ją spasiono, rozwalę jej mur, aby ją zdeptano. Zniszczę ją doszczętnie: Nie będzie przycinana ani okopywana, ale porośnie cierniem i ostem, nadto nakażę obłokom, by na nią nie spuszczały deszczu.

Tutaj właścicielem jest Bóg, który stworzył Swoją winnicę i pracował w niej, by wydała dobre owoce, a spotkało Go jedynie rozczarowanie. Nauka stąd była bardzo wymowna dla owych chrześcijan o żydowskich korzeniach, którzy zastanawiali się nad powrotem do Prawa Mojżeszowego!

Iz 5.7:
Zaiste, winnicą Pana Zastępów jest dom izraelski, a mężowie judzcy ulubioną jego latoroślą. Oczekiwał prawa, a oto – bezprawie; sprawiedliwości, a oto – krzyk.
[BT: Otóż winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela, a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym. Oczekiwał On tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi, i prawowierności, a oto krzyk grozy.]

Czy te słowa poruszyły sumienia owych chrześcijan? Czyż nie zakosztowali oni wspaniałości słowa Bożego, jak czytaliśmy w Hbr 6.5? Jak mogli odpaść od takiego błogosławieństwa? A nauka z paraboli o winnicy w Iz 5 była powtarzana tak często przez proroków i w końcu przez Jezusa, i mimo to była ciągle ignorowana.
Gdyż Jezus również przyszedł, by uprawiać winnicę Pańską. Posłużył się on tą samą alegorią, czy też metaforą, w przypowieści o najemcach winnicy. Przypowieść ta została odnotowana we wszystkich trzech ewangeliach synoptycznych. Dzierżawcy ci odmówili przekazania sługom właściciela owoców jemu należnych, a co gorsze, znieważyli ich. Zatem wysłał on do nich swego syna, gdyż sądził, że na pewno jego własnego syna uszanują. Nic z tego! Najemcy zabili go. Jezus zapytał swoich słuchaczy, jak sądzą, co właściciel winnicy uczyni, gdy tam się pojawi? Taką dali mu odpowiedź:

Mt 21.41-44:
Rzekli Mu: Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze. Jezus im rzekł: Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce. Kto upadnie na ten kamień, rozbije się, a na kogo on spadnie, zmiażdży go.

Było to bardzo poważne ostrzeżenie i ze zdumieniem czytamy, że
Mt 21.45:
Arcykapłani i faryzeusze, słuchając Jego przypowieści, poznali, że o nich mówi.
Myślelibyśmy, że ich serca zadrżały, gdy słuchali tej przypowieści, znając tak dobrze Stary Testament. Lecz uparcie trwali oni jednak przy swym diabelskim planie pozbycia się Jezusa, syna gospodarza!
Nie mówi się nam, jak zareagowali w swych sercach ci, do których był skierowany list do Hebrajczyków. Ale jeśli wzięli pod rozwagę jego treść, to znajduje się w nim wspaniała zachęta:

Hbr 6.9-12:
Ale chociaż tak mówimy, to jeśli chodzi o was, umiłowani, jesteśmy przekonani o czymś lepszym, zwłaszcza co dotyczy zbawienia. Wszak Bóg nie jest niesprawiedliwy, aby miał zapomnieć o dziele waszym i o miłości, jaką okazaliście dla imienia jego, gdy usługiwaliście świętym i gdy usługujecie. Pragniemy zaś, aby każdy z was okazywał tę samą gorliwość dla zachowania pełni nadziei aż do końca, abyście się nie stali ociężałymi, ale byli naśladowcami tych, którzy przez wiarę i cierpliwość dziedziczą obietnice.

Następnie autor listu rozważa wspomniane obietnice, ale zanim się zagłębimy w te przemyślenia, zwróćmy uwagę na niektóre podstawowe nauki zawarte w czterech, dopiero co przeczytanych przez nas wersetach.
…co dotyczy zbawienia. Jakie to sprawy dotyczą zbawienia? Bóg zauważa ich dzieło. Ich dzieło to usługiwanie świętym. Czynili to z miłości dla imienia Jego, z miłości do Boga.
Pierwszy list Jana naucza nas, że jeśli kochamy Boga, to dowód tej miłości jest widoczny w naszej miłości dla Jego dzieci.
Jan uczy także, że możemy ją okazywać przez to, że nie będziemy kochać świata.

1 J 2.15-16:
Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata. I świat przemija wraz z pożądliwością swoją; ale kto pełni wolę Bożą, trwa na wieki.

Tak więc list do Hebrajczyków uczy nas następnie, jak jesteśmy pobudzani do tego dzieła. Motywacja ta bierze się z niepodważalnej nadziei w ziszczenie się Bożych obietnic i nie jest ona krótkotrwała, nie jest li tylko przemijającym entuzjazmem, dla którego tracimy zainteresowanie albo stajemy się niemrawi w swym działaniu, lecz to entuzjazm, który przetrwa do końca! Albo jak powiedział Jezus: kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony.
Oczywiście, nauka ta odnosi się w równym stopniu do nich, jak i do nas.
Zatem, co czytamy dalej w omawianym liście?

Hbr 6.13-20:
Gdy bowiem Bóg dał Abrahamowi obietnicę, a nie miał nikogo większego, na kogo by przysiąc, przysiągł na siebie samego, mówiąc: Zaiste, będę błogosławił ci obficie i rozmnożę cię bez miary; a tak, ponieważ czekał cierpliwie, otrzymał to, co było obiecane. Ludzie bowiem przysięgają na kogoś większego, a zakończeniem wszelkiego ich sporu jest przysięga, która jest stwierdzeniem; również Bóg, chcąc wyraźniej dowieść dziedzicom obietnicy niewzruszoności swego postanowienia, poręczył je przysięgą, abyśmy przez dwa niewzruszone wydarzenia, co do których niemożliwą jest rzeczą, by Bóg zawiódł, my, którzy ocaleliśmy, mieli mocną zachętę do pochwycenia leżącej przed nami nadziei. Jej to trzymamy się jako kotwicy duszy, pewnej i mocnej, sięgającej aż poza zasłonę, gdzie jako poprzednik wszedł za nas Jezus, stawszy się arcykapłanem według porządku Melchisedeka na wieki.

Sądzę, że musimy uchwycić niezwykłość tych słów, gdyż mówią nam one, jak bardzo zdeterminowany jest Wszechmocny Stwórca, by nas powołać do zbawienia. Dlaczego miałby prosić nas, byśmy zostali uratowani? Dlaczego miałby się uniżać, by nas przekonać do Swej oferty zbawienia poprzez potwierdzenie jej przysięgą? Przecież Bóg jest prawdą i niemożliwe jest, by skłamał. Dlaczego zatem poręcza Swą obietnicę przysięgą? Odpowiedź: abyśmy…my, którzy ocaleliśmy, mieli mocną zachętę do pochwycenia leżącej przed nami nadziei.
Ta sama nauka pojawia się w wersetach 11 i 12:
Pragniemy zaś, aby każdy z was okazywał tę samą gorliwość dla zachowania pełni nadziei aż do końca, abyście się nie stali ociężałymi, ale byli naśladowcami tych, którzy przez wiarę i cierpliwość dziedziczą obietnice.
O takim nastawieniu pisze Paweł bardzo dobitnie w 2 Kor 5.13. Niektórzy uważali, że tracił on rozum w swym żarliwym głoszeniu ewangelii, ale czynił on tylko to, co czynił Bóg. Oto odpowiedź –

2 Kor 5.13-15:
Jeśli bowiem odchodzimy od zmysłów – to ze względu na Boga, jeżeli przytomni jesteśmy – to ze względu na was. Albowiem miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł /Chrystus/ po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał.

to wszyscy pomarli – co to znaczy? List do Rzymian 6 tłumaczy: zniszczyliśmy/ukrzyżowaliśmy w przenośni starego/dawnego człowieka odziedziczonego po Adamie poprzez zanurzenie go w wodzie w akcie chrztu, lecz podobnie jak Jezus, powstaje on do nowego życia, już nie „w Adamie”, ale „w Chrystusie”.
Zwróćmy uwagę na aluzję do miast ucieczki w wersecie 18: którzy ocaleliśmy [BT: którzyśmy się uciekli]. Od czego uciekamy? Grzechu i śmierci, przekleństwa umieralności.
Według Prawa, człowiek, który niezamierzenie zabił kogoś, mógł uciec do wyznaczonych miast, gdzie był bezpieczny przed rewanżem mściciela krwi. Prawo określało, że winowajca miał pozostawać w tym mieście do chwili śmierci arcykapłana. List do Hebrajczyków mówi dalej, że nasz arcykapłan nigdy nie umrze! Zatem pozostaniemy bezpieczni w mieście ucieczki na zawsze. Ale, jeśli jesteśmy tak głupi, by opuścić to miasto, innymi słowy – opuścić Chrystusa, opuścić Prawdę, to musimy przyjąć w konsekwencji śmierć z ręki mściciela krwi. Jest to równoznaczne z rzuceniem Bogu w twarz Jego oferty zbawienia.
jako kotwicy duszy. Czym jest ta kotwica? Jest nią nadzieja, którą dał nam Bóg, oraz zagwarantowanie jej przez fakt, że:
1. Niemożliwe jest, by Bóg skłamał.
2. Mimo to Bóg potwierdził Swe obietnice przysięgą.
Jakże to pewna kotwica dla naszej nadziei!
Ale to nie wszystko. Chrystus, który umarł, byśmy mogli mieć tę nadzieję zbawienia, wszedł do wewnętrznej świątyni, poza zasłonę, do miejsca, gdzie arcykapłan wchodził raz w roku, by uzyskać przebaczenie dla całego ludu. Tabernakulum było symbolem, a realnością są niebiosa. I tam Jezus Chrystus wstawia się za nami do Boga, nie jako arcykapłan śmiertelny, lecz wiecznie żywy, który wie, co to znaczy być człowiekiem.

Hbr 2.17-18:
Dlatego musiał się upodobnić pod każdym względem do braci, aby stał się miłosiernym i wiernym arcykapłanem wobec Boga dla przebłagania za grzechy ludu. W czym bowiem sam cierpiał będąc doświadczany, w tym może przyjść z pomocą tym, którzy są poddani próbom.

Hbr 4.14-16:
Mając więc arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla /uzyskania/ pomocy w stosownej chwili.

Wszedł za nas” – czytamy w Hbr 6.20. Cóż za zdumiewający fakt!
Zwróćmy uwagę, że Jezus został nazwany „naszym poprzednikiem”. Mamy tu aluzję do Dnia Pojednania, jedynego dnia w roku, w którym arcykapłan miał nakazane wejście do Miejsca Najświętszego w tabernakulum, by uzyskać przebaczenie grzechów własnych oraz całego ludu. Miał odbyć te obrzędy szybko i bez opóźniania. Ale oczywiście, wychodził on potem z Miejsca Najświętszego i błogosławił lud. Jezus zasiadł w niebiosach na wieki i nie śpieszy się. Powróci, by pobłogosławić lud w czasie wyznaczonym przez Boga. Paweł tak mówi o tym dniu:

Dz 17.31:
Bóg…wyznaczył dzień, w którym sprawiedliwie będzie sądzić świat przez Człowieka, którego na to przeznaczył, po uwierzytelnieniu Go wobec wszystkich przez wskrzeszenie Go z martwych.

Paweł mówi też o tym, w jakim sensie Jezus jest naszym poprzednikiem:
1 Kor 15.20:
Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli.

Zatem:
Hbr 12.1-2:
I my zatem mając dokoła siebie takie mnóstwo świadków, odłożywszy wszelki ciężar, [a przede wszystkim] grzech, który nas łatwo zwodzi, winniśmy wytrwale biec w wyznaczonych nam zawodach. Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na [jego] hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga.

Rozdział 6 kończy ten fascynujący werset:
…gdzie Jezus poprzednik wszedł za nas, stawszy się arcykapłanem na wieki na wzór Melchizedeka.
Przyjrzymy się mu dokładnie w następnej części naszego studium, da Bóg.